Pierwsza książka, autorstwa Rachel Van Dyken – „Utrata”, nie
zachwyciła mnie. Wręcz czułam się nią rozczarowana. Jednak, jak już
powiedziałam „A”, to powiem i „B”. Nie lubię czegoś zaczynać, a potem
przerywać. Dlatego mimo kiepskiego początku postanowiłam dać kolejną szansę
autorce. Mimo wszystko byłam ciekawa, co tym razem nam zaprezentuje, czy choć
trochę zmieniła koncepcję, którą obrała przy pierwszej części. Co z tego
wynikło – dowiecie się w dalszej części mojej opinii..
Każdy z nas skrywa jakieś tajemnice, tak samo jak Gabe Hyde.
Od czterech lat skrywa swoją przeszłość, przez cały ten czas boi się, że prawda
wyjdzie na jaw. A co gorsza, machina już ruszyła i nie można jej zatrzymać. Jaką
drogę wybierze chłopak, czy podejmie walkę i wyjdzie z niej zwycięsko, a może
ucieknie jak tchórz? A co najważniejsze, co ukrywa Gabe?
W perfekcyjnym życiu Saylor, nie ma miejsca dla facetów, tym
bardziej takich jak Gabe. Ale los bywa złośliwy i na siłę splata ich drogi, tak
aby spędzali ze sobą, jak najwięcej czasu. Życie ich obojga wywraca się do góry
nogami i nie zamierza powracać do dawnego stanu. Co wyniknie z kontaktów tej
dwójki? A może oboje nie udźwigną tej mieszanki wybuchowej?
Tym razem nie spodziewałam się zbyt wiele. Nie chciałam być
zawiedziona po raz kolejny, wolałam być przygotowana na najgorsze niż robić
sobie jakąkolwiek nadzieję. I dzięki temu zostałam bardzo pozytywnie
zaskoczona. Utrata, nie ma szans przy Toxic. Dwie książki, ten sam autor, ta
sama seria, a różnią się od siebie, jak niebo i piekło. To była prawdziwa jazda
bez trzymanki. Podejrzewam, że jak by ktoś z boku mnie obserwował, to miałby
niezły ubaw z wyrazu mojej twarzy. I tak bym pewnie tego nie zauważyła, bo
całkowicie zostałam pochłonięta przez lekturę. Nie oderwałam się od niej nawet
na chwilę.
Gabe, to chodząca zagadka. Ma kilka różnych masek i bardzo
trudno za nim nadążyć. Potrafi być bardziej zmienny niż pogoda, co nie wróży
nigdy nic dobrego. Jest jednym z najbardziej irytujących facetów, jakich chodzą
po tej ziemi. Ale pod tą fasadą jego zachowania kryje się ogromna tajemnica.
Ból, który nie pozwala normalnie funkcjonować. I poniekąd to on sam skazał się
na taki żywot, nie dając sobie żadnej szansy na coś lepszego.
Saylor jest tym typem dziewczyny, która poświęca się dla
innych. To dla mamy i brata studiuje, chcąc im zapewnić swoją pracą lepsze
życie. Wszystko dokładnie zaplanowane i perfekcyjne, nic nie może odbiegać od
planu. Nic dziwnego, że jej życie tak łatwo dało się wywrócić do góry nogami.
Jedna mała zmiana, a jest dla niej gwałtowna jak burza. Piękna na zewnątrz, jak
i wewnątrz, po prostu chodzący ideał, dążący to jeszcze większej perfekcji.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że autorka jest
zdolna do napisania czegoś takiego. Ta historia mnie urzekła, porywając mnie
już od pierwszej strony. Pomysł był idealny i fakt faktem nie mam się do czego
przyczepić. Jedyne, co mnie zażenowało, to po raz kolejny spotykamy się z
„cudem”, który został wpleciony w życie bohaterów. Tym razem był przynajmniej
do zaakceptowania. W szczególności, że ten „cud” wydarzył się w życiu bohaterki
drugoplanowej i nie było to nie wiadomo jak nierealne. I to był jedyny taki
moment, gdzie moją twarz wykrzywiał dziwny grymas.
W pierwszej części bohaterowie byli płytcy, słabo
wykreowani, po prostu tacy nijacy. Tym razem jest całkiem inaczej. Udało mi się
nawet polubić Wes’a i Kiersten, nie wspominając już o Lisie, która no cóż, sami
musicie się dowiedzieć, co z nią nie tak. Jak dla mnie ta część przyćmiła swoją
poprzedniczkę, we wszystkich możliwych aspektach. Dostajemy bardzo dużą dawkę
emocji, dosłownie wylewającą się z lektury. Nie można pozostać obojętnym, przez
co sami jesteśmy roztrojeni emocjonalnie. I dodatkowo mamy nie lada gratkę,
próbując rozwikłać tajemnicę Gabe, a uwierzcie mi to nie jest łatwe.
Co najlepsze jest w tym wszystkim, tę część można czytać
osobno!. Nawet jak nie zdążyliście zapoznać się z pierwszym tomem, to nic nie
szkodzi, śmiało możecie sięgnąć po „Toxic”.
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 320
Data premiery: 3 czerwiec 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
"Utrata" jest w moich najważniejszych planach czytelniczych i już nie mogę się doczekać lektury ! A jak "Toxic" podobało Ci się o wiele bardziej niż jedynka, to myślę, że ja będę zachwycona ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na Książkową Wymiankę: http://czytelniadominiki.blogspot.com/2015/05/amerykanska-wymiana.html
Według mnie "Toxic" jest o wiele lepsze i bardzo realistyczne, "Utrata" miała pewne elementy, który mnie odepchnęły od lektury.
UsuńNie czytałam "Utraty" bo nie byłam przekonana co do tej propozycji, ale może na "Toxic" się skuszę.
OdpowiedzUsuńTen tytuł jest taki... hymmm inny? Jak uporam się z nieprzeczytanymi książkami+lekturą szkolną to może sięgnę po "Toxic" :)
O tak! Jest inny! Bardziej kuszący i wciągający :)
UsuńNie czytałam pierwszego tomu, bo jakoś do mnie nie przemówił opis powieści. Z jednej strony odstrasza fakt, że jest nijaka, ale z drugiej ciekawi to, że Toxic jest o wiele lepsze...
OdpowiedzUsuńW takim razie najlepiej sprawdź sama, czy przypadnie Ci do gustu ;)
Usuń"Utrata" mnie wprost zachwyciła i nie mogę się doczekać "Toxic" <3
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Dla mnie "Utrata" była taka nijaka, zbyt fantastyczna...
UsuńGabe to moja ulubiona postać z Utraty:) Weston jakoś nie zdobył mojego serca.
OdpowiedzUsuńUwierz mi Gabe w "Toxic" jest jeszcze lepszy, podbija serce czytelnika :)
UsuńCzekam na papierową wersję :)
OdpowiedzUsuńMam ją na liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńA mnie okładka tak zaintrygowała, że chętnie bym przeczytała obie części :)
OdpowiedzUsuńO tak okładki są naprawdę intrygujące, nie sposób przejść koło nich obojętnie :)
UsuńNa puznieszym czasie
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze Utraty, więc o Toxic nie mogę za bardzo myśleć ;) Cóż, mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek - zapraszam :)
Owszem możesz myśleć :) Powieści można czytać osobno, to dwie różne historie :)
Usuń