Na naszym rynku wydawniczym, pojawia się coraz więcej
książek młodzieżowych. Pośród tych wszystkich propozycji ciężko wybrać taką, która
będzie odpowiednia dla nas lekturą. Tym razem w moje ręce trafiła „Utrata”
Rachel Van Dyken. Powieść kusiła mnie, od kiedy tylko ujrzałam ją w
zapowiedziach, opis czarował i zachęcał do czytania, nie mogłam przejść obok
niej obojętnie. A czego można się spodziewać po tym tytule – przekonajcie się
sami…
Kiersten, rozpoczyna właśnie swoje studia. W domu
pozostawiła demony swojej przeszłości, które do tej pory nie pozwalają jej
normalnie żyć. Cały czas ma depresje i zażywa leki, odsunęła się od znajomych i
bliskich, wokół siebie postawiła mur, który jest nie do przebicia. Wydarzenia z
przed dwóch lat, wciąż są żywe, dopóki nie poznaje Westona. Chłopak jest
marzeniem każdej dziewczyny, to on postanawia pomóc dziewczynie odnaleźć się na
nowo. Niestety, wszystko czego mu brakuje to czas, musi zrobić to szybko, póki
nie będzie za późno. Co wydarzy się w życiu, tych dwojga młodych ludzi? Z
jakimi problemami będą musieli się zmierzyć?
Książka zupełnie mnie zaskoczyła, super lekka pozycja, na
jeden wieczór, tak można o niej napisać w skrócie. Czyta się szybko, a
dodatkowo jest wciągająca, nie mogę tylko stwierdzić, że nie można się od niej
oderwać, bo z tym nie miałam żadnego problemu. Bardzo duża ilość dialogów
ułatwia pochłanianie lektury. Opisy owszem są, bardzo skąpe. Jeżeli chodzi o
samą historię w niej zawartą, tu zaczynają się schody, bo nawet pisząc tę recenzję,
nie wiem co mam o niej myśleć. Z jednej strony mi się podobało, bo lektura jest
niewymagająca, a z drugiej się zawiodłam, spodziewałam się czegoś innego,
bardziej skomplikowanego i wymagającego.
Kiersten, to typowa dziewczyna o osobowości szarej myszki. Nie
uważa się za atrakcyjną osobę i nie wie, co mogą w niej widzieć faceci. Jest
niewinna jak baranek i słodka jak cukierek. Nie posiada przyjaciół, oprócz
swojej współlokatorki i jej kuzyna Gabe’a, to oni są dla niej oparciem. Nikt
nie wie, co wydarzyło się w jej życiu i jak bardzo cierpi z tego powodu,
pierwszą osobą która się o tym dowiaduje, jest Weston i to wszystko dzięki
przypadkowi. On sam, boryka się z dużym problemem, codziennie musi brać garść
leków, od których dostaje tylko mdłości i jest słaby. Pilnuje go jego „świta” –
ludzie wynajęci przez jego ojca, którzy mają za zadanie pilnować Wes’a i być
dla niego wsparciem. Dla niego również wszystko zaczyna się zmieniać w
szczególności jego nastawienie, a to wszystko dzięki Kiersten.
Książka jest bardzo schematyczna, co widać na pierwszy rzut
oka. Czasami aż kole to w oczy i irytuje. Powieść nie wnosi nic nowego na rynek
wydawniczy, wszystko to można przeczytać w innych powieściach. Jest cukierkowo
i bajkowo, co fakt faktem, dezorientuje czytelnika. Jedyne, co jest w niej
inne, to podejście do życia bohaterów i ich przemyślenia. Pokazują jak można walczyć
z przeciwnościami losu, a nawet z jakich powodów można to robić. Miłość,
strach, ból oraz strata, to przeważające uczucia. W niektórych momentach, zachowanie
bohaterów, nie jest realne, a wręcz bardzo sztuczne i dziwne. Przedzierając się
przez strony powieści, powoli dowiadujemy się z jakimi demonami mierzą się
Kiersten i Weston. Tu autorka się postarała i nie pozwoliła nic odgadnąć czytelnikowi.
Dochodząc do zakończenia, zastanawiałam się czy nie oglądam
bajki Disneya. Wszystko było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Cuda w końcu się
zdarzają, ale bez przesady, tego było już za dużo. Nie mogę pominąć faktu, że w
pewnym momencie się popłakałam. Łzy ciekły mi ciurkiem, a nos zatkał się na
amen. Trzeba przyznać autorka ma talent do scen emocjonalnych, trzyma w
napięciu i rozdziera czytelnika na kawałeczki. Każdy może znaleźć w tej książce
coś dla siebie, ale nie oczekujmy od niej zbyt wiele. Tylko zastanawiam się, co
do całej historii wniesie kolejny tom, bo cóż, „Utrarta” to pierwszy tom serii „Zatraceni”.
Dla mnie więcej pisać tu nie trzeba, bajka się skończyła i tyle, no chyba że,
będzie to całkiem inna historia z innymi bohaterami. Jestem ciekawa, co
przygotowała autorka i mam nadzieję, że będzie to lepsze od pierwszej części.
Rachel Van Dyken, to autorka romansów z list bestsellerów „New
York Timesa” i „USA Today”. Mieszka w Idaho razem z mężem.
Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 304
Rok wydania: luty 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Przekonałam się do tej książki :) Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury :)
Usuńja dałam aż 10/10 ;D może faktycznie trochę niemożliwe, ale mimo to podobała mi się bardzo i nie przeszkadzało mi to ;)
OdpowiedzUsuńOwszem książka mi także się podobała, ale nie przeszkodziło mi to, żeby dostrzec w niej bajkę ;)
UsuńPatrząc na okładkę, myślałam sobie: tania młodzieżówka :) ale czytałam już kilka pozytywnych recenzji
OdpowiedzUsuńNo ja nie mam najlepszego zdania o niej, fakt faktem, zbiera wiele pozytywnych opinii i zastanawiam się, czy wszyscy są ślepi, czy to ze mną jest coś nie tak ;)
UsuńOkładka tej książki to element bardzo mylący. Tak twierdze po przeczytaniu Twojej recenzji. Książka niestety nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńOkładka jest bardzo kusząca, środek ma za to wiele wad :(
UsuńMam ,,Utratę" w planach, ale nie chcę jej zdobyć za wszelką cenę. Obawiam się, że schematyczność tej powieści mnie pokona.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że może tak być.... Schematyczność, to słaby punkt wielu książek, niektóre wychodzą z tego obronna ręką, inne wiele na tym tracą...
UsuńPowiem Ci, że teraz dobrze mi się czyta takie właśnie pozycje;) Jestem szczerze zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego, jak życzyć udanej lektury :)
UsuńJak chcę przeczytać bajkę, to sięgam najczęściej po braci Grimm lub Andersena. Chyba nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to książka dla Ciebie, nie mi to oceniać, sama musisz podjąć decyzję... Nie będę Cię ani zniechęcać, ani zachęcać ;)
UsuńRóżne opinie na jej temat już czytałam, przez co zaczyna mnie bardziej interesować :)
OdpowiedzUsuńJedni będą zwolennikami tej pozycji, drudzy przeciwnikami... trzeba przeczytać, żeby opowiedzieć się po którejś ze stron :)
Usuń