W pierwszej kolejności zawsze czytam książki, które są
egzemplarzami recenzenckimi. Dopiero jak się z nimi uporam mam chwile, aby
zabrać się za lektury kupione przeze mnie. Większość z nich czasami bardzo
długo leży na półce. No cóż, mi zawsze brakuje czasu, a wyprzedaże w Biedronce
są takie kuszące. Nie inaczej było z „Bestią”. Leżała, aż w końcu nadeszła na
nią właściwa chwila. Sam opis na okładce nie mówił, czego można dokładnie się
po niej spodziewać, ale okładka przyciągała moją uwagę. Nie pozostało mi nic
innego, jak tylko zabrać się za czytanie, tylko w ten sposób mogłam się
przekonać, jaka historia kryje się na stronach tej pozycji.
Jestem bestią.
Bestią. Niezupełnie wilkiem, niedźwiedziem, gorylem czy
psem, ale czymś zupełnie nowym – okropnym stworzeniem, chodzącym na dwóch
łapach. Stworzeniem z kłami i pazurami, któremu włosy wyrastają z każdego pora
skóry.
Jestem potworem.
Myślicie, że mówię o świecie baśni? Mylicie się. Miejsce –
Nowy Jork. Czas – teraz. To nie jest ułomność ani choroba. Pozostanę już taki
na zawsze – zniszczony – jeśli nie uda mi się zdjąć czaru. Tak, czaru, który
rzuciła na mnie ta wiedźma z lekcji angielskiego. Dlaczego zmieniła mnie w
bestię, która ukrywa się w dzień i grasuje w nocy? Powiem wam. Opowiem wam, jak
byłem Kylem Kingsburym, gościem, z którym każdy chciałby zamienić się na
miejsca. Miałem pieniądze, świetny wygląd i idealne życie. A potem opowiem wam,
jak stałem się doskonale… potworny.
„Bestia” to ciekawa interpretacja baśni, którą każdy z nas
dobrze zna lub chociaż kojarzy. A mowa tutaj o „Pięknej i Bestii”. Autorka
przedstawiła ją nam w postaci historii dla młodzieży, którą mimo swoich
rozmiarów dosłownie się pochłania. Tak, książka niesamowicie mnie wciągnęła,
nie mogłam się od niej oderwać. Wystarczyło mi zaledwie kilka godzin, abym
znalazła się na ostatniej stronie. To jedna z tych pozycji, mająca za zadanie
umilić nam długie zimowe wieczory. Lekka i niewymagająca, taka odskocznia od
codzienności. Przenosi nas w świat baśni, ale niesie ze sobą ciut głębsze przesłanie.
Można powiedzieć, że jak każda bajka zawiera morał.
Kyle to jeden z tych nastolatków, który nie musi się niczym
martwić. Ma grono przyjaciół, bogatego i znanego ojca oraz jest przystojny.
Jednym słowem chodzący ideał, marzenie wielu dziewczyn. Ale tak naprawdę
posiada wiele wad. Buja z głową w chmurach, niszczy ludzi z niższych klas
społecznych. Wyśmiewanie się z „brzydkich” dzieciaków, to dla niego zwykła
zabawa. Niczego nie potrafi docenić. Myśli, że portfel ojca wystarczy, aby
prowadzić długie i dostatnie życie. Nie wie tylko, co to znaczy prawdziwa
przyjaźń i miłość. Zadufany w sobie snob pomylił najważniejsze wartości, dla
niego liczy się tylko piękno zewnętrzne. Nie ma czegoś takiego jak wnętrze i
osobowość. Tylko powierzchowność.
Od samego początku widzimy, jaką metamorfozę przechodzi
główny bohater. Gołym okiem można dostrzec zmiany w nim zachodzące, nie trzeba
niczego się domyślać. Zresztą, autorka umiejętnie wykreowała wszystkie
postacie. Każda z nich ma swoje niedoskonałości, zalety i wady. W końcu nikt
nie jest idealny. Nie ma tutaj zbyt dużo tajemniczości, historia jest
przewidywalna i wszyscy możemy domyślić się, jak się kończy. Jednak nie
odejmuje jej to uroku, którego ma w sobie. Podczas czytania, nie można
nastawiać się na zawrotną i nieprzewidywalną fabułę. To tylko współczesna
interpretacja historii, która już została napisana. Posiadająca realia naszych
czasów.
„Bestia” to jedna z tych książek, która zdobyła moje serce.
Wpasowała się idealnie w moje oczekiwania, bo tak naprawdę nie wiedziałam,
czego będę się mogła po niej spodziewać. Spędziłam z nią miły wieczór, a to dla
mnie było w tym wszystkim najważniejsze. Dlatego nie zagłębiam się zbytnio w
ocenianie samej fabuły. Sama bym w niej nic nie dodała, a tym bardziej niczego bym
z niej nie chciała wymazać. Jest idealna w swojej prostocie. Wprowadziła mnie w
stan melancholii. Sprawiła, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, jaka tak
naprawdę jestem. Czy bliżej mi do tytułowej Bestii, a może jednak do Pięknej?
Cóż, odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Każdy ma w sobie coś z
obojga tych bohaterów. Przecież ideały tak naprawdę nie istnieją.
Alex Flinn urodziła się w 1966 roku. Amerykańska pisarka,
autorka książek dla młodzieży. Prawniczka z wykształcenia pracowała w zawodzie,
by w końcu rzucić go dla pisania na pełny etat. Mieszka w Miami.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ta książka niejednokrotnie wpadała w moje łapki, ale potem jakoś zawsze z nich wypadała... mogę śmiało napisać, że nie rozpaczałabym gdyby trafiła do moich łapek na dłużej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Widzę, że książka przypadła Ci do gustu :)
UsuńOby szybko ponownie wpadła w Twoje łapki :)