Nie mogłam odpuścić sobie tej pozycji. Poprzednie dwie
części czytałam z wypiekami na twarzy. Czas było zakończyć tę trylogię, gdyż to
już ostatni tom przygód Ari i Perry'ego. Jak ja nie lubię zakończeń, zresztą kto
je lubi? Pewnie jesteście ciekawi czego można się spodziewać po „Wielkim
Błękicie”.. W takim razie postaram się zaspokoić waszą ciekawość.
Aria i Perry muszą wymyślić plan jak odzyskać Cindera, a
przede wszystkim jak dostać się do wymarzonego celu, jakim jest Wielki Błękit.
Plan wydaje się być ryzykowny, trzeba przedostać się do bazy Hessa i Sabl’a,
wykraść im poduszkowce, odzyskać Cindera i zdobyć współrzędne upragnionego
celu. Wszystko wydaje się być proste, jednak łatwiej powiedzieć niż wykonać.
Już w pierwszej fazie planu, Soren wszystko psuje, a kolejna wpadka jest winą
Roar’a, co tylko skutkuje ich uwięzieniem… Co teraz się z nimi stanie, co
stanie się z ich planami i marzeniami? Co stanie się z plemieniem Fal? Byli
prawie u celu, czy są skazani na porażkę, czy to już ich koniec?
Minęło sporo czasu odkąd czytałam „Przez bezmiar nocy”, co
skutkowało lekkim zagubieniem. Już po paru stronach odzyskałam pamięć i
dezorientacja minęła, całość zaczęła się układać w spójną historię, jakbym
poprzednią część czytała, nie dalej niż dzień wcześniej, a przecież minęło
ponad pół roku. Najlepsze jest w tym wszystkim, że lektura nie straciła swojego
uroku.
W tej części bohaterowie przechodzą ewolucję charakteru.
Stają się bezwzględni i pałają rządzą zemsty, oczywiście nie wszyscy. Sabl
najbardziej mnie przerażał, nie cofał się przed niczym. Do swojego celu dążył
po trupach. Roar też nie był tym samym chłopakiem co wcześniej, jego w tym
wszystkim najbardziej było mi szkoda. Osadnicy, których uratowali, całkowicie
się izolowali od Wykluczonych, nie mieli najmniejszej chęci się zaprzyjaźniać.
Atmosfera była napięta, a koniec co raz bliżej. Przy takich humorach, przecież
nie mogli razem nic stworzyć.
Tak, napięcie i niepokój utrzymuje się do samego końca.
Znajdziemy wiele scen bardzo brutalnych i odrażających. Wręcz były odpychające.
W niektórych momentach, łzy same ciekły mi po policzkach, niechętnie się do
tego przyznaję, ale jednak tak było. Lektura była bardzo emocjonalna. Natężenie
emocji było bardzo duże i wpływało także na mnie, jako czytelnika. Nie powiem,
autorka świetnie dobrała skrajne emocje, co tylko spowodowało bardzo dużą
niepewność. Przez to wszystko złamałam swoją zasadę i zaglądnęłam na sam
koniec, aby wiedzieć jak to się skończy. Nigdy do tej pory tego nie zrobiłam,
więc gratuluję autorce, że jej udało się zmusić mnie, do takiego posunięcia.
Nie mniej jednak, żałuję, że to już koniec. Chciałabym
jeszcze, choćby jeszcze jedną część, która doprowadziłaby wszystko do końca.
Wydaje mi się, że nie wszystko zostało zakończone, bynajmniej nie tak jak
powinno. Wiele wątków zostało rozpoczętych i niedokończonych. Pozostał jedynie
niedosyt, samemu trzeba układać sobie w głowie, dalsze losy tej historii. Może
autorka pozostawiła sobie furtkę, gdyby jednak zdecydowała się dopisać
kontynuację. Kto wie, co może się zdarzyć. Wiem jedno z chęcią przeczytałabym
dalszą część tej opowieści.
Brakowało mi większego rozwinięcia wątku miłosnego, wszystko
zeszło na dalszy plan, a pozostała walka o przetrwanie. Miłość gdzieś w tym
wszystkim się zgubiła, owszem była, ale spłycona, wszystko to było jakby
udawane, po prostu czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Nie umiem sprecyzować
czego dokładnie, brakuje mi jakiegoś słowa, może po prostu było to zbyt
płytkie, zbyt powierzchowne. Choć jakby patrzeć na to, co działo się w książce,
to chyba zabrakło w tym wszystkim czasu na miłość. Za dużo się działo, aby
gdzieś jeszcze wpleść więcej miłości. Chyba jednak czepiam się o szczegóły,
więc lepiej już przestanę.
Veronica Rossi pochodzi z Brazylii. Jest autorką powieści
post-apokaliptycznych dla młodzieży. Prawa do serii „Prze burze ognia” zostały
sprzedane w 25 krajach, a książki stały się bestsellerami. Studiowała sztukę.
Zaczęła pisać, gdy odkryła, że przy małym dziecku nie ma zbyt wiele czasu na
to, by malować. Pisanie traktuje jak kompromis, bo dzięki temu może wciąż być
kreatywna i realizować swoją pasję związaną z tworzeniem i sztuką. W wolnym
czasie, kiedy akurat nie pisze, czyta, maluje albo odlicza minuty do chwili,
kiedy będzie mogła wrócić do pisania albo tworzenia historii na temat
istniejących jedynie w jej wyobraźni postaci.
Źródło:
Wydawnictwo Otwarte
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 368
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Otwarte
Aa, wybacz, ale nie mogę przeczytać tej recenzji ;D książka leży u mnie na półce i czeka na wieczór, kiedy będę spragniona pozycji typowo dla nastolatek, a nie chcę sobie przedwcześnie wyrobić opinii - wolę bazować na tym, co przeczytałam w dwóch poprzednich częściach ;) Zerkam tylko na ocenę - wysoka, super ;D
OdpowiedzUsuńFenko, jak zwykle mnie zadziwiasz :) Nie ma na co czekać tylko czas brać się za czytania :D Warto na prawdę :P
UsuńTylko wiesz, Mystic, jest taki problem ;D jest coraz mniej książek typowo dla nastolatek, które mi się podobają, dlatego po prostu szkoda mi wykorzystać tę książkę przed czasem :D to takie przedłużanie przyjemności :D nieco masochistyczne, ale jednak :D a są wieczory, kiedy po prostu nie mogę się bez takiej ksiązki dla młodzieży obyć - i co ja zrobię, jeśli ją od razu przeczytam? xD
UsuńHmmm... To faktycznie może być problem, ale pamiętaj zawsze można przeczytać po raz drugi :D:D
UsuńAle wtedy nie starczy mi życia na inne wspaniałe książki! ;D
UsuńCzasu co raz mniej, a książek co raz więcej :) Sama mam ten problem, chciałabym przeczytać choć część książek, które przeczytałam przed założeniem bloga, aby i o nich swoją opinię napisać, ale nie mam na to czasu... :(
UsuńNo właśnie, ja mam to samo! Chętnie podzieliłabym się swoją opinią o książkach, które czytałam już jakiś czas temu, ale do tego trzeba nieco odświeżyć pamięć. A na takie /odświeżanie trzeba jednak trochę czasu, bo książka sama się nie przeczyta ;)
UsuńDokładnie :) Ale co zrobić, trzeba znaleźć czas ;)
UsuńJak sądzę dotarli wreszcie do wymarzonego celu. I dobrze. Cieszy mnie to. Jednak myślę, że narazie nie sięgnę po tę ksiażkę. Owszem, pierwsza część była ciekawa, ale myślę, że jeszcze dużo czasu przeplynie zanim sięgę po drugą i trzecią. Cóż.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Nic Ci nie zdradzę :D Musisz sama się o tym przekonać :D
UsuńNie mogę się już doczekać aż wpadnie w moje ręce!
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwie :D Oby wpadła w nie jak najszybciej :P
Usuń"Brakowało mi większego rozwinięcia wątku miłosnego, wszystko zeszło na dalszy plan, a pozostała walka o przetrwanie" - Paradoksalnie to właśnie te słowa mnie zachęciły. ;) Nie przepadam za wątkami miłosnymi, ale już survival mi się podoba.
OdpowiedzUsuń"Zaczęła pisać, gdy odkryła, że przy małym dziecku nie ma zbyt wiele czasu na to, by malować" - Hm, ciekawe. Czyli co, pisanie zajmuje jej mniej czasu niż malowanie? ;)
Nie lubię typowego romansu, jednak tutaj mi go brakowało ;) Miło mi, że cię zachęciłam :)
UsuńA co do samej autorki, to nie wiem co jest bardziej zajmujące, więc nie umiem odpowiedzieć na te pytanie :)
Muszę się przyznać, że mimo nieznajomości dwóch poprzednich tomów przeczytałam recenzję, bo nie czuję by to były moje klimaty, ale cieszę się, że masz udaną lekturę za sobą :)
OdpowiedzUsuńNie każdemu przypadnie do gustu, mi trafiła znakomicie :)
UsuńTę trylogię :) pamiętaj, żeby patrzeć na końcówki :) gdy jest ą jest tą a gdy ę tę=) hmm, nie przekonam się do takich książek, nie ciągną do mnie a ja do nich...
OdpowiedzUsuńDzikie-anioly.blogspot.com
Dziękuję za wyłapanie błędu :) Sama go nie znalazłam..
UsuńProszę bardzo c=
UsuńLiczyłam na rozwinięcie wątku miłosnego i ostatniej części :< szkoda, że tak nie będzie. Nie podoba mi się również ta zmienia charakterów, szczególnie w przypadku Roara. Myślę, że już niebawem uda mi się przeczytać "Wielki Błękit" C:
OdpowiedzUsuńZmiany charakteru bywają trudne, ale czasem wychodzą na dobre :)
Usuń