Ten tytuł przyprawiał mnie o dreszcze. Nie wiedziałam czego
mogę spodziewać się po książce, a najbardziej obawiałam się rytuałów. Byłam
pewna, że będzie to suche przedstawienie faktów, a samo słowo od autora,
utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Bałam się, ze nie podołam tej lekturze,
niestety, ale wiele słyszy się co się dzieje w krajach Afryki i to po prostu
nie na moje nerwy. Dlatego omijałam ten tytuł, ale dziwnym zrządzeniem losu
pojawił się on u mnie na półce. Już nie było odwrotu, musiałam ją przeczytać…
Nigeria, koniec lat siedemdziesiątych XX wieku. Kraj,
uwolniony już od kolonializm, zmagający się z wieloma problemami ustrojowymi, a
także z brakiem wody i chorobami. Kiedy w Polsce panuje komuna, a na półkach
stoi tylko ocet, ciężko wyobrazić sobie problemy Afryki. Do tego świata zostaje
zesłany Feliks. Będzie wykładał na miejscowym Uniwersytecie, co jest wielkim
wyróżnieniem przez Partie. Nie tylko to skłania mężczyznę, do tego kroku.
Wysokie zarobki również kuszą. Poznaje świat i nową rzeczywistość tak bardzo
różniącą się od tej, z którą miał do tej pory do czynienia…
Za nim zabrałam się za czytanie tej powieści, chodziłam
wokół niej, zastanawiając się, dlaczego właśnie ja. Przecież nie chciałam jej
czytać. Wolałam ominąć ją szerokim łukiem, niż zszargać sobie nerwy. Już
wyobrażałam sobie, jak obgryzam paznokcie przy czytaniu, a na koniec rzucam nią
o ścianę. Jestem za delikatna do niektórych rzeczy, a tu w grę wchodziły
obrzędy i przeróżne choroby. Nie chciałam nawet o tym myśleć. W końcu się przemogłam,
zasiadłam do lektury i o dziwo, pochłonęła mnie w całości.
Feliks musi zmierzyć się z nowym życiem, nie wyobraża sobie
powrotu do Polski, ale w Nigerii wcale nie jest łatwiej. Musi zmierzyć się z
nową kulturą, która nie zawsze jest prosta w zrozumieniu. Po adaptacji,
przychodzi czas na naukę swoich studentów, a żeby zasłużyć sobie na ich
szacunek i ciszę podczas wykładów, trzeba przekonać ich do siebie i prowadzić
bardzo ciekawe wykłady, broń boże, nie mogą być nudne i przewidywalne, jak
dotychczas było to w Polsce.
Muszę wam podziękować. Gdyby nie wasze komentarze pod
ostatnim stosikiem, pewnie dalej omijałabym tę książkę. Byliście bardzo
przekonujący, a wasze zainteresowanie Kobietami Afryki, podziałało na mnie jak
magnez. Dzięki temu, mimo swoich obaw przeczytałam wspaniałą książkę. Zobaczyłam
obraz kraju o bogatej kulturze, a także pięknego od zewnętrz, choć okrutnego od
wewnątrz.
Kobiety Afryki są idealną powieścią na jeden wieczór. Ledwo
zaczęłam czytać, a już byłam na ostatniej stronie. Przepadłam, czytałam z wypiekami
na twarzy, poznając różne aspekty życia codziennego w Nigerii. W tej części
autorka skupiła się bardziej na religii, a także wytłumaczeniu panującego tam
ustroju. Przedstawiła część chorób jakie tam panują, a nawet pokazała nam, jak
wygląda zwykła wizyta u dentysty, która jest dla nas normalnością. Mimo
wszystko, przekazała to w bardzo delikatny sposób, nie zrażający czytelnika, a
nawet dołączyła do tego wszystkiego zdjęcia, abyśmy mogli zobaczyć to na własne
oczy. Piękna historia, zmuszająca do pewnych refleksji, pokazująca, jak bardzo
jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych wygód, które w naszym mniemaniu nam się
należą.
Część codzienności, panującej w tym kraju, jest
przerażająca. Takich „widoków”, nie mamy u siebie. To co dla nas jest
obrzydliwe, nie dopuszczalne, u nich to normalka. Żyją tak, a nawet dzięki temu
wspinają się w hierarchii, jakakolwiek by ona nie była. Jedna planeta, a dwie
różne rzeczywistości, co najmniej jakby były to dwie różne, bardzo odległe od
siebie, planety. A co najlepsze jest w tym wszystkim, bardzo mało osób
dostrzega problemy krajów trzeciego
świata. Owszem są różne organizacje, misje pokojowe czy misjonarze, ale
zwykły człowiek nie przejmuje się tym, co tam, się dzieje, a tym bardziej nie
docenia dóbr, jakie ma, a o których inni mogą tylko pomarzyć, na przykład, taka
zwykła woda, mamy jej pod dostatkiem, nie szanujemy jej, a tam każda kropla
jest na wagę złota.
„Autorka jako lekarka
przez wiele lat prowadziła program ''Uratować Życie'' (''Save a life''),
ukierunkowany na leczenie dzieci z ubogich środowisk o polskich korzeniach z
obszaru Kresów Wschodnich, a także z dalszych okolic – Charkowa na Ukrainie,
Obwodu Kaliningradzkiego wraz z przybyłą tam polską ludnością z Kazachstanu, i
potomków polskich zesłańców na Podkaukaziu (z ''Gorącej Syberii'') lub Polaków
zbiegłych z Syberii. Docierając tam do dużych domów dziecka z pomocą medyczną
oraz do niczyich dzieci ulicy miała okazję przyjrzeć się kulisom ich życia.
Obok typowo lekarskich obserwacji zapisywała rozmowy z dziećmi i wydarzenia,
które tym spotkaniom towarzyszyły. Notatki, jakie sporządzała ''na żywo'',
stały się zasadniczą treścią tej książki, której opublikowanie jest ważnym
przyczynkiem dla pokazania dramatycznego i okrutnego losu porzuconych dzieci.”
Źródło:
lubimyczytać.pl
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 194
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Psychoskok
Tytuł jest intrygujący, masz rację. Na pewno rozejrzę się za tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygujący, a jej wnętrze niesamowite :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać, czytam wiele książek o Afryce, o tej jeszcze nie słyszałam. Dzięki bardzo za interesującą i jakże ważną propozycję.
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość :)
UsuńIntrygujący tytuł lecz tematyka niezbyt w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twój blok gdyż sama pochłaniam książki i często szukam czegoś nowego a twój blog mi w tym pomaga :)
http://alma-del-juego.blogspot.com/
Dziękuje ! :D Zawsze miłobprzeczytać takie słowa :)
UsuńPrzekonywująca recenzja, na pewno dodam ją do listy książek ktore muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńWłaśnie jestem w trakcie czytania :D
OdpowiedzUsuńI jak sie książka podoba?
Usuń