Nareszcie w moich łapkach wylądował czternasty tomik „Ataku
Tytanów”. Dni rozpaczy i oczekiwania w końcu się skończyły! Nawet nie wiecie,
jak skakałam z radości, otwierając paczkę, kolejne dwie części, którymi mogę
się rozkoszować. Później będę pewnie zaś opłakiwać… na, ale na razie się
cieszcie razem ze mną! Resztą będę się później martwić. Tytani, to całkiem inna
bajka, jak już pewnie wiecie z poprzednich recenzji, przy tym tytule nie mam
żadnych obaw. Zwyczajnie cieszę się lekturą i wykreowanym światem. Całkowicie
zbzikowałam na ich punkcie i mam nadzieję, że ta dziwaczna obsesja jeszcze
trochę potrwa…
W świetle ostatnich okoliczności, Erwin decyduje się do
przeprowadzenia ryzykownego planu. Zapoczątkował pucz w celu obalenia władzy…
poszukuje wsparcia u innych dowódców. Czy jest w stanie znaleźć sojuszników,
przedstawiając swój ryzykowny plan opierający się tylko na domysłach?
Na rozkaz samego króla pierwsza kompania żandarmerii
podejmuje próbę porwania Erena i Christy, a raczej Historii. Zwiadowcy są jednak
przygotowani na taką ewentualność, mają plan i z pomocą kupców, z kompanii
handlowej Reevsów, usiłują przechytrzyć wroga. Wszystko idzie zgodnie z planem,
do czasu, gdy…
Sytuacja jednak się komplikuje, a do akcji wkracza nowy,
wyjątkowo niebezpieczny osobnik…
I tylko jedna osoba jest w stanie się z nim mierzyć…
Po raz kolejny dostałam to, czego oczekiwałam. Była akcja,
intryga, krew, brutalność… wszystko to, czego w Tytanach raczej nie może
zabraknąć. Podoba mi się ten sposób pchania fabuły do przodu, choć zabieg z
porywaniem Erena jest już przeprowadzany trzeci raz. Biedne chłopaczysko ma
przesrany żywot. Z każdej strony dybią na jego życie i nie chcą mu odpuścić.
Jednak gwiazdą tego tomiku to on nie jest. Te zaszczytne miejsce przypadło nie
komu innemu jak naszemu kapitanowi, ale o tym trochę później wspomnę.
Powracając do głównego tematu, mogę spokojnie stwierdzić, że to jeden z
najlepszych tomików, a nie wróć, każdy z nich jest doskonały!
„Taa, spodziewałem się, że powiesz coś w tym stylu. W sumie nic
dziwnego… nagle każą ci zostać najbardziej wpływowym człowiekiem na świecie.
Mało kto na twoim miejscy byłby wystarczająco opanowany, by po prostu się na to
zgodzić. Ale wiesz co? Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. Masz to zrobić
i koniec.”
Kapitan Levi – oschły, zimny, wiecznie zirytowany,
bezwzględny. Maszyna do zabijania i to nie tylko tytanów… tortury? Jaki
problem, zawsze i wszędzie. I kto by pomyślał, że ma też drugą stronę swego
oblicza. Nie na każdego rzuca się z pięściami. Nie wspominając już o jego
wyczynach — taktyka, strategia, przetrwanie, przebiegłość, trójwymiarowy manewr
opanowany do perfekcji w każdych warunkach, zawsze trzeźwo myśli i ocenia
sytuację. I tak można wymieniać jego zalety bez końca. Ewidentnie jest inny niż
reszta, ale jego inność jest jego wielką zaletą. Może i niektóre rzeczy wymusza
za pomocą siły, ale nie dojść, że robi to niezwykle skutecznie, to jeszcze
potrafi uzasadnić dlaczego właśnie w ten sposób. Jednym słowem, chodzący ideał.
Trochę straszny, ale cóż na to poradzić.
I jak tu nie kochać tego tytułu, kiedy w jednym momencie
pękasz ze śmiechu, bo patrzysz na kadr i wiesz, że to nie może skończyć się
dobrze… by zaraz potem został wylany na ciebie kubeł zimnej wody. Nie, żebym
narzekała, ale tyle emocji, co mam podczas lektury tego tytułu, nie dostarcza
mi nawet żadna najobszerniejsza książka. A sytuacja z minuty na minutę się
komplikuje. Ta manga doprowadzi mnie kiedyś do porządnego zawału! Ale
przynajmniej zejdę z tego świata z uśmiechem na twarzy. Pewnie w tym momencie
próbujecie zdiagnozować mi jakąś chorobę psychiczną, spokojnie jestem w
zupełności zdrowa na umyśle, ja tylko stwierdzam, jak wyglądają fakty.
Wiem jedno, zabawa dopiero się rozpoczyna. Ta część to
dopiero przedsmak tego, co nas czeka. Nie oszukujmy się, pojawia się wiele
informacji, no i ten nowy osobnik – to starcie będzie epickie, zresztą już
było. A genialna kreska Hajime Isayamy, świetnie odwzorowuje, całą tę dynamikę
tego, co dzieje się na tych niecałych dwustu stronach. Wielbię za ten pomysł,
za to uniwersum i za całokształt. Choć wciąż pozostaje wiele niewiadomych,
nawet jeśli chodzi o płeć niektórych bohaterów (na przykład Hange, wciąż w stu
procentach nie mogę stwierdzić, czy to kobieta, czy facet…), to wiem, że to
zostanie mi zrekompensowane w postaci genialnie przeprowadzonej fabuły. Jestem
tylko ciekawa, czy te wszystkie pojawiające się plotki to prawda, ale tym będę
martwić się później…
Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 192
Data premiery: 31 maja 2017
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.