„Gdy tu dotrzesz” to kolejna książka spod pióra Rebecci
Stead, a tym samym jest to moje drugie spotkanie z jej twórczością, gdyż
pierwszej ukazanej w Polsce jej powieści, nie miałam przyjemności czytać. Przy
poprzednim tytule (opinię znajdziecie tutaj) byłam mile zaskoczona, choć
pozycja była bardziej skierowana do o wiele młodszej ode mnie grupy odbiorców,
ale jak wiecie, ja takimi umownymi granicami wcale się nie przejmuje i wam
również polecam takie nastawienie. W końcu zasady są po to, aby je łamać. Tym
razem nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, bo sam opis był dosyć
zwariowany… więc, co z tego wynikło?
Wszystko zaczęło się od zapasowego klucza, którego mama
Mirandy schowała „na wszelki wypadek”, a który zniknął. A może jednak ta
historia miała swój początek wcześniej?
Później Miranda znajduje tajemniczy liścik, w którym to
nieznajomy prosi ją o dwie przysługi, a jedną z nich ma być napisanie do niego
listu.
Dziewczyna nie wie, co ma robić. Najlepiej byłoby zignorować
wiadomość, tak jak inne rzeczy dziejące się na ulicach Nowego Yorku, ale ich
autor wie rzeczy, o których nikt nie powinien wiedzieć i z niesamowitą precyzją
przewiduje przyszłość. I w tym momencie pojawia się poważny problem, bo
pierwszy liścik mówi, że ktoś ma umrzeć…
Kiedy dostaje ostatnią wiadomość, wydaje się, że jest już za
późno na jakikolwiek ratunek…
Kto jest autorem tych tajemniczych wiadomości i o co tak
naprawdę w tym wszystkim chodzi?
Mogę powiedzieć tylko jedno, nie spodziewałam się tak
cudownej historii. Byłam nastawiona na bardziej dziecinną opowiastkę, a
dostałam coś głębszego, przepełnione niesamowitymi refleksjami z odrobiną elementów
jak na ten moment fantastycznych. I niech was nie zraża ta fantastyka, bo ona
jest tylko jednym z niezbędnych elementów tła. A to wszystko sprawiło, że
pochłonęłam tę książkę w niecałe trzy godzinki, ot taka wciągająca lektura na
jeden jesienny lub zimowy wieczór, która sprawi, że na waszych czytelniczych
twarzach pojawi się uśmiech, a serduszka zaczną mocniej pikać.
Miranda to dwunastolatka, która nie posiada zbyt wielu
przyjaciół. A ten jeden, którego miała – Sam, przestał ją lubić. Wszystko to
stało się nagle, kiedy oboje wracali do domu, a Sam bez powodu został uderzony
na ulicy w brzuch, przez nieznajomego chłopaka. Osamotniona dziewczyna mimo
smutku po stracie przyjaciela stara się odnaleźć w nowej sytuacji i
zaprzyjaźnić się z innymi dzieciakami. Jak na jej wiek, nie brak jej zdrowego
rozsądku, przez co czasami ciężko jej zaakceptować nieracjonalne wyjaśnienia
pewnych sytuacji, na przykład zakończenie jej ulubionej książki, czy też teorie
z tym związane. Także tajemnicze liściki są dla niej czystą abstrakcją, choć
wzbudzają w niej uczucie niepokoju. Czy uda jej się wyłączyć racjonalne
myślenie i rozwiązać zagadkę tajemniczych wiadomości, zanim będzie za późno?
Autorka w bardzo prosty sposób pokazuje, a nawet na pewien
sposób tłumaczy, nurtujące zagadnienia tego świata. I nawet najbardziej opornym
umysłom takie informacje mogą się wydać dosyć racjonalnym i obszernym
wytłumaczeniem. Na pewno młodsi czytelnicy będą zadowoleni z takich teorii.
Sama postać Mirandy, również w genialny sposób oddaje jak ciężko czasami w tym
wieku zrozumieć pewne kwestie, które wydają się oczywistością, i że nigdy się
nie zmienią. Od takie typowe problemy wczesno młodzieńczych lat. Choć
chciałabym zobaczyć w wykonaniu pisarki odrobinę starszych bohaterów, jestem
ciekawa, jakby ich wykreowała.
Patrząc przez pryzmat dwóch powieści autorki, które
przeczytałam, można znaleźć w sposobie jej pisania pewne schematy, ale
odbiegają one od tych już utartych stereotypów tego typu pozycji. Rebecca Stead
świetnie się bawi różnymi gatunkami fabuły i wprowadza pewien świeży powiew do
naszej biblioteczki. Same wątki – przyjaźni, znieczulicy, odwracania wzroku
itd., sprawią, że lektura nabiera czegoś głębszego, przełamuje pewne tabu, o
którym niechętnie mówimy, a tak bardzo jest zakorzenione w naszym życiu. Takie
małe szczegóły, wręcz detale w genialny sposób wzbogacają zwykłą historię,
idealnie odwzorowują relację między bohaterami i te, które dopiero się tworzą.
Z czystym sumieniem, zdecydowanie mogę wam polecić twórczość
pisarki. Na pewno będziecie się świetnie bawić.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 228
Data premiery: 25 października 2017
Wydawnictwo: IUVI
Ja jeszcze nie miałam styczności z piórem autorki ...może kiedyś uda mi się to zmieniać i zapoznać z jej książkami :)
OdpowiedzUsuń