Genos i Saitama podchodzą do egzaminu zawodowego na
superbohatera. Jak można było się spodziewać, wyniki z części praktycznej,
wprowadzają wszystkich w osłupienie, ale… jest też także część teoretyczna. Czy
ona również poszła im tak śpiewająco?
Sam egzamin to nie wszystko! Nawet jeśli zostanie zaliczony,
trzeba będzie się piąć w tabelkach i przeskakiwać rankingi! A to zadanie jest
już trudniejsze, bo nikt nie traktuje poważnie nieznanych, nowych
superbohaterów. Na pozycję i rozgłos trzeba sobie zapracować. Tylko jak, kiedy
wszędzie pojawia się tyle bohaterów, którzy tylko przeszkadzają?
Kolejny etap życia bohatera, czas zacząć!
Tak jak myślałam, miałam rację. Ten tomik odbiega daleko od
heroicznych walk. Jest śmiesznie, Saitama dużo panikuje, Genos męczy go o
trening, a nasz Heros nie za bardzo wie, co ma z nim zrobić. Przecież do
mistrza mu daleko, a poważne gadki nie są w jego stylu. Pojawia się także stary
przeciwnik „Naddźwiękowy Sonic”, który chce kolejnego starcia, a nawet krótki
sparing między Saitamą, a Genosem. Poznajemy kilku superbohaterów, którzy
posiadają już jakąś rangę i są tymi bardziej znanymi twarzami, tylko w tym
wszystkim czuć komedię. Nie ma nic poważnego, co by zwróciło bardziej moją
uwagę. Od taki luźny tomik, który zapewnia wiele rozrywki.
Stowarzyszenie Superbohaterów, nie tylko zrzesza osoby,
które chcą na poważnie zajmować się obroną miast i ludności, ale także prowadzi
rankingi, w których to bohaterowie muszą zbierać punkty, by awansować wyżej.
Jednak szybko punktacja jest weryfikowana podczas zwykłej walki z pojawiającymi
się potworami. Otóż klasyfikacja nie zawsze oddaje prawdziwe umiejętności
każdej osoby. Często bywa tak, że mimo wysokiej rangi, bohater nie daje rady
pokonać przeciwnika, a ten z niską rangą o raz-dwa załatwia ten problem. To po
co ten ranking, skoro słabo odzwierciedla się w rzeczywistości? Kolejnym jego
minusem jest to, że bardzo szybko można wylecieć ze Stowarzyszenia,
przynajmniej na początku, kiedy ma się najniższą rangę, wystarczy tylko tydzień
bez żadnych heroicznych wyczynów i trzeba zaczynać wszystko od nowa.
No tak, tym razem znów się pośmiałam, choć starałam się
opanować, bo miejsce, w którym czytałam mangę, wymagało ode mnie, bym nie
zwracała na siebie uwagi. Ledwo mi się to udało… czytanie w miejscach
publicznych lub tam, gdzie jesteśmy z jakąś grupą ludzi, to nie najlepszy
pomysł. Choć, gdybym nie wpadła na tak genialny pomysł, to zdecydowanie bym się
zanudziła, ewentualne usnęłabym na siedząco. „One-Punch Man” to idealny tytuł
na zabicie dłużącego się czasu, bo nie tylko dostarcza nam uśmiechu, lecz
także, przynajmniej w przypadku tego tomiku, pokazuje kilka ładnie narysowanych
walk które, mimo że kończą się w przewidywalny sposób, dodają trochę akcji do
całości i jakoś się to toczy do przodu.
Saitama też ma kilka swoich błyskotliwych momentów, którymi
potrafi zaskoczyć czytelnika. Przecież nikt się po nim niczego nie spodziewa,
skoro tak bardzo jasno wyraża się wobec pomysłu nauki Genosa. Intelektem to on
nie grzeszy i nawet nie stara się tego maskować. To prosty chłopak, który jest
trudny w obyciu, a jego cele cały czas się dopiero kształtują. Teraz chce być
rozpoznawalny, a co stanie się, kiedy osiągnie ten cel. Czy znów się wypali?
Ciężko przewidzieć, jaki kierunek obierze ten tytuł, przynajmniej ja tego nie
wiem. Zapewne bym wiedziała, gdyby chociaż zerknęła na animowaną wersję, ale
nie będę sobie psuć zabawy. Przynajmniej jeszcze nie teraz…
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 208
Data premiery: 31 maja 2016
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.