„Inspektor Akane Tsunemori” to manga, która przyciągnęła mój
wzrok, dzięki swojej okładce. Od tamtej pory minęło trochę czasu i teraz
dobiega końca pewien etap tej historii. Nie powiem, jest mi trochę smutno z
tego powodu i mimo że pojawiła się już kontynuacja, to już nie będzie to samo.
Przynajmniej tak mi się wydaje i choć w moim głupim, czytelniczym serduszku tli
się jeszcze mała iskierka nadziei, to poprzedni tomik boleśnie sprowadza do
rzeczywistości. Czas się zmierzyć z zakończeniem… później będziemy się martwić,
co z tym fantem począć. A jakie wrażenie pozostawia po sobie finał mangi? Jakie
wzbudziło we mnie emocje? Tego zaraz się dowiecie!
Kougami rusza tropem Makishimy… poszukując kolejnych tropów,
trafia na przerażający scenariusz, którego zrealizowania mógłby podjąć się
tylko Makishima! W ślad za tą dwójką rusza Akane wraz z Oddziałem I, która
wydaje się całkowicie odmieniona po tajemniczej wizycie u pani dyrektor…
Ich cel jest prosty – pojmać Makishime oraz dokonać
egzekucji na zbiegłym egzekutorze Kougamim.
Co zrobi Akane, kiedy będzie musiała podjąć ostateczną
decyzję – dokona egzekucji, czy od niej odstąpi?
Co stanie się z Makishimą?
I najważniejsze, co wydarzyło się na spotkaniu u pani
dyrektor?
Finał tej historii jest idealnym zakończeniem. Rozwiewa
wszelkie wątpliwości, nie pozostawia niedomówień. Ocena słuszności, czy
moralności jest pozostawiona dla czytelnika… choć jak już wspominałam w
poprzedniej recenzji, System Sybilli nie jest bez wad, a to na czym się opiera,
jest przerażające. Coś za coś. Brutalność i bezwzględność wciąż są nieodłącznym
elementem tej historii. Nawet pod koniec nie mogło ich zabraknąć, ale brakowało
mi jednej rzeczy na ostatnich stronach mangi, przez którą zżera mnie ciekawość.
Niestety, ale nie mogę zdradzić, o co dokładnie chodzi – przynajmniej jeszcze
nie teraz. A według mnie byłoby to idealnym uzupełnieniem tego finału.
„Prawo nie chroni ludzi. To ludzie chronią prawo. Ludzie, którzy
nienawidzą zła i szukają właściwego sposobu na życie… nawarstwienie ich pragnień
tworzy prawo. Prawo to nie tekst ani system, tylko kruche, ale unikalne
marzenia, które chowamy na dnie serca. W porównaniu z gniewem i nienawiścią
nieskończenie łatwo jest je stłamsić. Dlatego żeby marzenia wszystkich ludzi,
którzy pragnęli dawniej stworzyć świat, nie poszły na marne, trzeba zrobić
wszystko, by bronić prawa do samego końca. Nie wolno się poddawać.”
Kougami na ten moment czekał wiele czasu. Makishima stał się
jego obsesją, a w jego istnienie wątpili inni – jedna niewyraźna fotografia nie
była dla nich dowodem. A jednak istniał i to przez niego stał się egzekutorem,
nie mógł mu wybaczyć śmierci przyjaciela. Za wszelką cenę chciał go dopaść, by
ten mógł odpokutować swoje winy. Nie zamierzał się cofnąć przed niczym. Nawet
przed ucieczką, choć wiedział, że i on zostanie poddany egzekucji za swoje
czyny. Miał tylko jeden cel i zamierzał go osiągnąć. Oboje myśleli podobnie, w
pewnych kwestiach dobrze się rozumieli, choć oboje inaczej postrzegali świat.
Ta dwójka tworzyła ciekawy kontrast…
Ostatni tomik jest utrzymany w nieco depresyjnym klimacie.
Jest wiele smutku, łez i niezrozumienia. Wspomnienia przeplatają się z
teraźniejszością, bohaterowie muszą podjąć trudne decyzje, a świat nie zamierza
im niczego ułatwiać. Gdzie jest dobro, a gdzie zło? Kto ma rację? Tego nikt nie
wie. Dostajemy również kilka małych smaczków, które grają nam później jeszcze
bardziej na emocjach. Współczujemy, buntujemy się i rozpaczamy. Taka mała
huśtawka emocjonalna, która próbuje nami zawładnąć. Momentami w mojej głowie
pojawiały się różne scenariusze, jak mogłoby się to zakończyć tak, aby każdego
zadowolić… niestety, rzeczywistość stała się brutalniejsza. Nie można mieć
wszystkiego.
Ostatnie strony pokazują tylko, że historia lubi zataczać
koło. To, czego się obawialiśmy, wcale nie musi być takie złe. Ważne, by żyć w
zgodzie z własnym sumieniem. Czasami najlepsze decyzje są tymi
najtrudniejszymi, a z pozoru niewinna manga potrafi to świetnie zobrazować.
Najgorsza walka to ta z własnymi demonami, czającymi się w naszej głowie.
Samoakceptacja jest bardzo ważna, ale tak trudna do osiągnięcia, to również
tyczy się naszych bohaterów. Dzięki temu nie byli sztuczni, zostali świetnie
wykreowani i nadali temu światu ciekawej tonacji.
Podsumowując całą mangę, można dojść do różnych wniosków.
Jednak obraz, który został nam przedstawiony, wciąga czytelnika, wzbudza w nim
wiele emocji. Nie tylko urozmaici wam czas swoją złożoną historią, ale zmusi
także do pewnych refleksji. Przyjemna kreska tylko ubarwi wam czas spędzony z tą
serią. Z całą pewnością mogę wam gorąco polecić ten tytuł.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 252
Data premiery: 26 lutego 2018
Wydawnictwo: Waneko
Ciekawa pozycja dla fanów mangi. Może i ja się do niej w końcu przekonam. :)
OdpowiedzUsuńNie tylko dla fanów mangi, ale również dla fanów wszelkiej fantastyki :D
UsuńManga wcale nie jest taka zła ;P
Spróbuj, a może i ty się do niej przekonasz :D