Po bardzo emocjonującym trzecim tomiku „Tokyo Ghoul:re”
przyszedł czas na kolejny. Gdzieś tam głęboko w kościach czułam, że tym razem
będzie należał do tych spokojniejszych, bardziej przegadanych… takie momenty
również są potrzebne, zważywszy na to, że czekamy na jeden konkretny zwrot
akcji, a przy samych walkach raczej do niego nie dojdzie. Sama okładka
wskazywała na to, że możemy się spodziewać Tsukiyamy w tej części, a szczerze
mówiąc, brakuje mi tego świrniętego ghula. Nie spodziewałam się, że kiedyś do
tego dojdzie… i zastanawiałam się, co tym razem autor wykombinował z jego
postacią. A więc, co wydarzyło się w czwartej odsłonie mangi?
Minął miesiąc od „Sprzątania Aukcji”. Adrenalina opadła.
Czas na przyziemne sprawy! Święta to czas, kiedy atmosfera się rozluźnia, ale
kiedy na progu znajduje się tajemniczy prezent, jego zawartość może wzbudzać
wspomnienia…
Kilka miesięcy później Tsukiyama wciąż nie otrząsnął się po
stracie Kanekiego. Męki, przez które przechodzi, próbuje złagodzić Kanae.
Zaczyna porywać ludzi na dużą skalę, nazywając to „żniwami”. Gdy to nie
przynosi oczekiwanego rezultatu, przyjmuje propozycję młodej fotografki, która
za wszelką cenę chce, aby Tsukiyama znów był sobą…
Tymczasem BSG zaczyna prowadzić nowe śledztwo, w którym
uczestniczą również Quinx. Nowy cel nosi kryptonim „Rose”…
Tak jak myślałam, tym razem dostajemy mniej akcji, a więcej
konspiracji. Nie znaczy to jednak, że całkowicie jej brakuje. Pojawiają się
nowi inspektorzy, których intencje nie do końca są jasne, a każdy z nich na
swój sposób jest bardziej szalony od poprzedniego. Trochę krwi i walki, bo
przecież zbyt nudno być nie może. I postacie, które już tak dobrze znamy.
Tajemniczy prezent, zostawiony na progu Haise Sasakiego, wzbudza w nas wielką
falę wspomnień… dobrze czytacie, w nas czytelnikach – my nie zapominamy, my tylko
czekamy. To takie luźne momenty, których później może zabraknąć. Stoimy w
zawieszeniu, ale na swój sposób zostaje nam złożona obietnica, że to już długo
nie potrwa.
„- Fueguchi naprawdę myślisz, że jestem twoim braciszkiem? Wiesz, że
osobowość jednostki jest składową wspomnień i poznanych osób. Uważam, że
kształtuje się zarówno przez smutne i radosne chwile. Dlatego bez względu na
to, co zrobię, nie zostanę Kanekim. Ja… przepraszam.
- Zgadza się. Myślę, że jesteś Sasakim. Wcześniej trochę się pogubiłam.
Wiem, że masz zupełnie inne wspomnienia i charakter, ale gdy pomyślę, że mojego
braciszka już nie ma, robi mi się strasznie smutno. Ale coś was łączy. Oboje za
dużo myślicie nad różnymi rzeczami.”
Tsukiyama największy smakosz ludzkiego mięsa. Nie wszystko
jest w stanie zadowolić jego podniebienie. Potężny i wpływowy ghul, którego
jedynym pragnieniem było zasmakować Kena Kanekiego. Teraz jego życia straciło
sens. Nie wierzy w żadne plotki, w jego głowie Kaneki nie żyje. Jest wrakiem
dawnego siebie – słaby i niedożywiony, nie panuje nad swoim kagune. Użala się i
opłakuje, nie zważając na to, że inni chcą mu pomóc. Jedyne co pozostało
niezmienne to jego smak, który wciąż jest bardzo wygórowany. Czy zdoła jeszcze
odzyskać swoje dawne ja i być tym samym Tsukiyamą, co kiedyś? Czy młoda
fotografka zdoła mu pomóc?
Aż przykro się robi, kiedy jeden z tak dobrze znanych
bohaterów, jest w takim stanie. Może i nie przepadałam za niektórymi postaciami,
ale przywiązanie do nich robi swoje, smutne to. W tym tomiku autor próbuje grać
nam na emocjach i wspomnieniach. Próbuje wzbudzić w nas gniew (przynajmniej ja
tak to odbieram) i nadzieję. Coraz częściej pojawiają się postaci z poprzedniej
serii. Nie odeszli w zapomnienie, są tam, ale to jeszcze nie jest ich pora. Z
pozoru nic nieznaczące wydarzenia, w przyszłości mogą mieć ogromną wartość i
dla nas czytelników już są znakiem, zapowiedzią czegoś większego. Wystarczy
tylko poczekać, kiedy iskra spowoduje wybuch, a wygląda to tak, jakby miało być
to już za momencik. Choć podejrzewam, że jeszcze nasza cierpliwość zostanie
poddana testom.
Po trzecim tomiku pozostało również wiele pytań… nic nam nie
zostało wyjaśnione. Tego można było spodziewać się po autorze, zawsze odwlekał
takie momenty. Intryguje, wprowadza nowe wątki, a później milknie. To dopiero
początki i wiele nie powinniśmy się po nich spodziewać. Nikt nam nie wyłoży od
razu kart na stół. Choć mam wrażenie, że w porównaniu do pierwszej serii, teraz
jest tego o wiele więcej. Komplikacje i nieoczekiwane zwroty są bardziej
absorbujące. I nie sposób przejść nad nimi obojętnie. To zawsze był atut tego
tytułu. Pozostaje tylko czekać na kolejne tomiki i obserwować jak akcja nabiera
tego zapierającego dech w piersiach, tempa.
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 220
Data premiery: 15 lutego 2018
Wydawnictwo: Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.