Piąty tomik BUNGOU miał mi dostarczyć kilku odpowiedzi, a
także kolejną dawkę emocji i humoru. Przede wszystkim poprzednia część była
zwiastunem nadchodzącej wojny, a to zapowiadało ciekawy obrót sytuacji, gdyż do
akcji wkroczyła kolejna frakcja, także konflikt się rozrósł… teraz tylko
wystarczyło obserwować i delektować się lekturą. Każdy ruch, każde posunięcie
przeciwnika mogło mieć ogromne znaczenie, jeden najdrobniejszy szczegół, mógł
dać przewagę lub też pogrążyć jedną z trzech stron… ale, czy na pewno
otrzymałam to, czego bym chciała? Jak myślicie, jestem usatysfakcjonowana?
Kyouca otrzymuje swoje pierwsze zlecenie dla Agencji. Przy
wykonaniu zadania towarzyszy jej Atsushi. Oboje starają się, jak tylko mogą,
aby zostało one wykonane poprawnie. Czy uda im się uniknąć katastrofy? Jakich
środków użyją, aby osiągnąć cel?
Co zrobią, kiedy na ich drodze stanie opiekunka dziewczyny z
czasów mafijnych, która za wszelką cenę będzie chciała, aby wróciła w szeregi
Mafii? Jaką decyzję podejmie Kyouca?
Nikt nie spodziewał się, że w biały dzień na otwartym
terenie, ta dwójka może zostać zaatakowana… a to oznacza wojnę! Agencja nie
jest w stanie uniknąć starcia ani z Mafią, ani z Gildią. Dwóch na jednego? To
trochę niesprawiedliwe…
Pod dowództwem Fukuzawy przygotowują się do walki. Czasy
względnego pokoju dobiegły końca, pora rozpocząć wojnę między wielkimi
organizacjami zrzeszającymi Uzdolnionych!
Czy Agencja ma jakąkolwiek szansę na wygranie z tak silnymi
przeciwnikami?
Agencja, przeciwko Gildii i Mafii, przecież to nie może się
udać… przynajmniej tak myślałam na samym początku. Teraz, tak naprawdę, to ja
nie wiem, czego mogę się spodziewać. Nawet jak mi się wydaje, że każda z
frakcji używa mózgu, ma opracowany plan i widzę najlepsze rozwiązania tej
sytuacji, to oni robią wszystko, całkowicie nie zgodnie z moją logiką. Nawet
jeśli znam powody takiego zachowania, to i tak jestem szczerze zdziwiona. No
cóż, widocznie mój tok myślenia jest całkowicie inny, zbyt przewidywalny, aby
zacząć myśleć tak jak bohaterzy tego tytułu. Przynajmniej dzięki temu, jest o
wiele zabawniej!
„Jesteś urodzoną skrytobójczynią. Bez względu na to, jak byś się nie
starała kwiaty kwitnące w ciemnościach tylko w mroku znajdą ukojenie. Jak za
bardzo zbliżysz się do słońca, to cię spali.”
Gildia posiada w swoich szeregach bardzo silne osoby. Ich
zdolności są unikalne i potężne, co czyni z nich bardzo groźnego przeciwnika.
Posiadają kilka słabych punktów, w końcu nie są „tutejsi”, a to trochę
zmniejsza ich przewagę. Agencja i Mafia, znają teren, a tym samym mogą się
lepiej przygotować do walki.
Mafia posiada dużą liczebność. Każdą pokonaną jednostkę mogą
szybko zastąpić, a dodatkowo mają również silne umiejętności. Wydają się nie
mieć, żadnych wad, a jakoś do tej pory Agencja dawała sobie z nimi radę, nie
wchodząc przy tym w otwarty konflikt.
W najgorszej sytuacji znajduje się Agencja, która ma tylko
kilka osób, które mogą mierzyć się z przeciwnikiem. Dlatego, muszą nadrabiać
sprytem i przewidywać ruchy zarówno Gildii, jak i Mafii. Ale, czy to w ogóle
jest możliwe? Co wygra – siła, liczebność, czy przebiegłość?
Ten tomik jest tylko wstępem do całej wojny. Powoli
zaczynają się ataki, ale w większości skupiamy się na Agencji i planowaniu
przez nich kolejnych ruchów. Tworzą plan, który może nie jest najlepszy, ale w
porównaniu do ich przeciwników jest przemyślany. Niestety wróg nie próżnuje i
też posiada swoje asy w rękawie. Ciężko w tym wszystkim wyczuć jak to się
potoczy, przez co mam bardzo mieszane uczucia. Oczywiście jestem po stronie
Agencji, tylko mój rozum się buntuje… najrozsądniej będzie, kiedy go wyłączę i
będę czekać na kolejne wydarzenia. Tu może zdarzyć się wszystko, co niezmiernie
raduje, moją rządzę krwi!
Piątą część charakteryzuje chaos. Pojawia się coraz więcej
postaci, a ja musiałam na chwilę odłożyć lekturę, by każdego dopisać do
odpowiedniej grupy i zrozumieć, co tam w ogóle się wydarzyło. Przestałam
nadążać, ale było to tylko chwilowe zdezorientowanie, po wzięciu kilku
głębszych oddechów, wszystko samo wskoczyło na swoje miejsce. Ten tomik,
rozdział za rozdziałem mnie zaskakuje, tego się po nim nie spodziewałam. I tak
się zastanawiam, czy ja zgłupiałam, czy faktycznie BUNGOU pokazuje, że potrafi
zrobić czytelnikom „kuku”, przy okazji wprowadzając ich w zachwyt… no cóż,
skłaniam się ku tej drugiej opcji!
I tak jeszcze na sam koniec wspomnę, że w posłowiu,
rysownik, który tworzy BUNGOU, dał nam pewną zagadkę, czy też wskazówkę
dotycząca oczu bohaterów, których rysuje… taka mała ciekawostka, a daje dużo do
myślenia. Skłania także do dokładnego, ponownego zapoznaniem się z mangą,
poczynając od pierwszego tomiku i przyjrzenia się rysunkom postaci. Chyba
podejmę się tego wyzwania… jak tylko wydłużę swoją dobę do minimum 36 godzin!
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 178
Data premiery: 15 września 2017
Wydawnictwo: Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.