To już czwarty tom serii o Mercedes Thompson, który trafił w
moje łapki. Poprzednie części, jak sami pewnie wiecie, wspominam bardzo dobrze.
Byłam nimi zachwycona, więc tylko kwestią czasu było, gdy sięgnę po „Znak
kości”. Na całe szczęście książkę miałam na swoim tablecie i nie musiałam
usychać z tęsknoty, a mogłam od razu zabrać się za czytanie. Niestety, a może i
stety, w zależności jak na to patrzeć, musiałam przerwać lekturę w połowie. Nie
zrozumcie mnie źle, lubię Mercy, ale przy Kate Daniels nie ma żadnych szans.
Tak, porzuciłam Mercy, by dać się porwać Kate. Taki ze mnie zły chochlik.
Rzeczywistość nie chce pozwolić Mercy, aby mogła odetchnąć
po ostatnich wydarzeniach. Kiedy wszystko zmierza w dobrym kierunku, do
dziewczyny wpada mama z pretensjami, chwilę po tym zjawia się zwęglone „coś”,
które okazuje się być Stefanem, a na sam koniec na jej progu staje stara
znajoma, która prosi ją o pomoc z duchem.
Świat zwariował. Słowa „Ona wie.”, cokolwiek miałyby
znaczyć, nie wróżą nic przyjemnego, a wręcz przeciwnie, oznaczają kolejne
kłopoty.
Czas ucieka, a znak kości, który pojawił się na drzwiach
warsztatu, jest kolejną oznaką nadchodzącej burzy…
Tym razem Mercy posłużyła mi, jako lekarstwo na książkowego
kaca. Świetnie się sprawdziła w tej roli i dzięki niej mogłam wrócić do
normalnego funkcjonowania, zamiast snuć się bez celu, poszukując kolejnej
lektury, która mogłaby mnie zainteresować. A sami wiecie, że ten stan jest
ciężki do opanowania i nie wiele rzeczy w takim przypadku może pomóc. Choć
szczerze mówiąc, znów czuje niedosyt, chcę więcej! Zdecydowania Mercy i Kate
źle na mnie działają, przez nie staje się nadpobudliwa, a świat rzeczywisty
przestaje mnie interesować. Najchętniej zanurzyłabym się tylko w kolejnej
lekturze, tylko ciężko mi się zdecydować, po którą książkę najpierw mogłabym
sięgnąć.
„- Od dzisiaj po wsze czasy - głos Adama wydobywał mnie z czeluści, w
której się znajdowałam. - Moja dla mnie, tylko moja. Moje stado, moja miłość. -
Jego twarz i palce, którymi muskał mój policzek, też były umazane krwią.
- Twoja dla ciebie, tylko ja - odpowiedziałam, choć głos, który się
dobył, był chrapliwym szeptem.”
Po traumatycznych wydarzeniach Mercy dochodzi do siebie, a
przynajmniej udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ukrywa swoje
ataki paniki, nie chcąc martwić nimi otoczenia. Chwilę wytchnienia daje jej
praca, póki jest na niej skupiona, duszące uczucie paniki znika. Jednak
wystarczy tylko sekunda, by duszności i ciemność powróciła. Zmiennokształtna
wciąż musi sobie przypominać, że ten koszmar się już skończył, a sprawca tego
zamieszania nie żyje. Mimo wystarczających problemów Mercy musi się zmierzyć z
kolejnymi przeciwnościami, które los postawił na jej drodze. Skoro magnes przyciąga
metal, to ona jest żywym magnesem na kłopoty.
„Te skarpetki nie pasują - orzekł Warren.
- Dzięki za uwagę - prychnęłam, idąc do drzwi. - Od kiedy to jesteś
takim znawcą stylu?
- Od chwili, gdy założyłaś jedną zieloną, a drugą białą - odciął się.”
Do tej pory autorka powoli zagłębiała nas w świat, który
wykreowała. Powoli pokazywała nam odłamy istot, które w nim występują. Tym
razem postanowiła wrzucić nas w sam wir, który zawierał wszystkiego po trochu.
Duchy, wampiry, wilkołaki, nieludzie – tylko czekałam na moment, w którym z
szafy wyskoczą kolejne magiczne stworzenia, ale chyba na całe szczęście się tak
nie stało. Emocje były wystarczające jak na jedną lekturę. Zawirowania, spiski
i ciągła niepewność, towarzyszyły mi, aż do ostatniej strony i zastanawiam się,
jakim cudem autorka miała jeszcze pomysły na dalsze części, skoro tak wielu już
powiedziała. Tak wiem, że nie wszystko zostało jeszcze doprowadzone do końca,
ale ile razy biedna Mercy może wpadać w kolejne kłopoty i co tym razem je
wywoła?
„Jak on może twierdzić, że „Dragon Ball Z" jest lepszy „od Scooby
- Doo"? Żadnego szacunku dla klasyki!”
Nie można zauważyć, że nasza główna bohaterka przeszła
przemianę i ciut spuściła z tonu. Brakuje jej werwy, którą miała w poprzednich
częściach, jednak jest to całkowicie zrozumiałe. Mam tylko nadzieję, że wróci
do swojego dawnego charakteru i jeszcze nie raz pokaże nam pazura. Nie można
też nie zauważyć, że w tej części zagłębiamy się coraz bardziej w wilcze
zwyczaje – magia stada, magia alfy, dokładnie widzimy, na czym to polega i
jakie są konsekwencje związania się ze stadem. Tym bardziej że w przypadku
związania trudno jest cokolwiek ukryć… uczucia, problemy, niepewność, panika, niechęć,
oni wszystko to czują. Taki mały smaczek dla ciekawskich, a nadaje ciekawy
charakter lekturze, bo zamiast cokolwiek ułatwiać, bardziej komplikuje.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 384
Data premiery: 8 września 2017 (wznowienie)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.