stycznia 27, 2018

Natsuo Kumeta - Nasz Cud t.9

Doszła do mnie bardzo smutna informacja, że Nasz Cud, przechodzi w trzymiesięczny tryb wydawania, bo słabo się sprzedaje. Osobiście w zupełności tego nie rozumiem, bo manga jest naprawdę ciekawa. To już dziewiąty tomik, który miałam przyjemność przeczytać i wciąż jest intrygująco tak jak na samym początku… więc, skąd takie słabe zainteresowanie? Nie mam pojęcia, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wciąż pokazywać wam zalety tego tytułu, a jest ich całkiem sporo. Ale teraz, wróćmy do tego dziewiątego tomiku, czy dostarczył mi on takich odpowiedzi, jakich oczekiwałam?

Sytuacja, która miała miejsce podczas spotkania Minamiego z innymi uczniami, stała się bardzo niebezpieczna. Magia miała pozwolić odzyskać im wspomnienia, nie przewidzieli jednak, że staną się celem obozu zwolenników księcia Eugene…
Trwa poszukiwanie sprawcy całego zamieszania.
Czy Minami znajdzie winnego?
Kłamstwa zataczają coraz większy krąg. Na światło dzienne wychodzą kolejne szczegóły dotyczące Eugene i jego świty. Ale, czy faktycznie to książę stoi za tymi wszystkimi atakami?
Czy Minami w końcu ujawni swoją tożsamość?
Czy jest w stanie zapobiec dalszemu rozlewowi krwi?
Kto jest zdrajcom i dlaczego?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi!



Ten tomik, w głównej mierze, skupia się na kolejnych retrospekcjach. Większość z nich dotyczy Glena Schreibera i Barta Bebania, ale jest też jedna bardzo ważna, która dostarcza nam kilku wskazówek, choć przez nią pojawia się też wiele pytań. Nakierowuje nas na prawdopodobną przyczynę wybuchu konfliktu między Zerestrią a Moswick. Tylko, czy to jest prawdziwy trop? Nie do końca jestem o tym przekonana, przez co mam mieszane uczucia. To byłoby zbyt proste i zdecydowanie głupie… no cóż, wojny potrafią wybuchać z głupszych powodów. Więc na ten moment jest wszystko możliwe i każdą wskazówkę trzeba brać pod uwagę.


„W poprzednim życiu mieliśmy jasne cele, dążyliśmy do nich w zdecydowany sposób. Podejmowaliśmy działania i trzymaliśmy się tego.”


Glen Schreiber był bękartem, dzieckiem służki i szlachcica, przez co nie należał mu się żaden tytuł, nazwisko ani przywileje. Wraz ze swoim przyrodnim bratem trafił do Królewskiej Akademii Wojskowej i tam pobierał nauki. Nie mając nawet piętnastu lat, został wysłany na front, a później przypadkiem trafił do zamku księżniczki Veronici, gdzie miał być jej strażnikiem. Po zamku krążyła plotka jakoby Veronica i Glen, byli kochankami. O ile Glen, naprawdę był zakochany w Veronice, o tyle księżniczka nie pałała do niego miłością, lecz plotka przetrwała nawet ich odrodzenie. Choć na ten moment, wciąż nie wiadomo, czy Glen również się odrodził, to jego postać budzi coraz większe emocje. Czyżby był kluczem do rozwiązania zagadki z przeszłości?

Nasz Cud to zastanawiający tytuł, z jednej strony dostarcza nam odpowiedzi, na które tak długo czekaliśmy, ale z drugiej strony nic tak naprawdę nie jest pewne. Wciąż jest jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić, jakimi pobudkami kierują się bohaterowie, a każdy kolejny rozdział, czy też tomik, może sporo namieszać. Pojawiające się retrospekcje, również powodują zamieszanie, przez co cały czas należy pamiętać, że wszystkie wspomnienia nie zostały jeszcze odzyskane i to, co na ten moment wydaje się oczywiste, wcale może takie nie być. Ta historia to jedna wielka niewiadoma, a ja już nawet nie próbuję przewidywać, co będzie dalej.

W kilku prostych słowach mogę wam napisać, że wciąż jest tajemniczo i nieprzewidywalnie, a ciekawość nie pozwala się oderwać od czytania. Kłamstwa, intrygi, niedomówienia, fałszywe intencje – to cechy charakterystyczne dla tego tytułu. Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? Trudno rozróżnić. Niczego nie można być pewnym. I choć niby jesteśmy, coraz bliżej rozwiązania, wcale nie jestem przekonana, że szybko to nastąpi. Zbyt wiele osób żyje dawnym konfliktem i nie daje przeszłości, pozostać tylko przeszłością. A sądząc zawirowaniach w fabule i dwulicowości bohaterów, możliwe, że będzie miało to jakieś większe konsekwencje… cóż, to tylko takie moje gdybanie.

Jeśli miałabym wymienić minusy tej mangi, to mam tylko jedno zastrzeżenie, które czasami wprowadza delikatny zamęt. Niestety, są to rysunki postaci, które niekiedy są tak bardzo do siebie podobne, że ciężko w pierwszej chwili się zorientować kto jest kim. Tyczy się to głównie bohaterów, którzy są zepchnięci na dalszy plan. Po dziewięciu tomikach zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, a krótkie chwile dezorientacji szybko mijają. Nie uważam, że jest to jakaś wielka wada, przy takiej liczbie osób ciężko o jakieś konkretne cechy charakterystyczne, więc można na to przymknąć oko, w szczególności, że ma się do czynienia z tak ciekawą historią.



Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 178
Data premiery: 18 września 2017
Wydawnictwo: Waneko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger