stycznia 21, 2018

Sui Ishida - Tokyo Ghoul:re t.2

„Tokyo Ghoul:re”, to jedna z moich ulubionych mang, o czym już zapewne wiecie z poprzednich moich recenzji. Na każdy tomik czekam jak na zbawienie. I choć tym razem towarzyszymy BSG i z ich perspektywy odkrywamy na nowo ten świat, nie mam w zupełności nic przeciwko takiemu obrotowi wydarzeń. Są Quinx, jest Haise – będzie dobrze. Choć nie powiem, jestem ciekawa, co działo się z bohaterami przez te dwa lata, które minęły od bitwy z Gołębiami. Zdążyłam się z nimi zżyć i trochę tak smutno jest bez nich. No, ale jeszcze wszystko przed nami, to dopiero drugi tomik, który został u nas wydany. A co o nim sądzę?

Quinx zajmuje się nową sprawą. Tym razem ich celem jest Nutcracker i tajemnicza lista, którą znalazło BSG. To pierwsza tak poważna sprawa, przy której asystuje grupa Sasakiego. Czy członkowie Quinx poradzą sobie z tym zadaniem? Do jakiego poświęcenia będą zdolni, by się wykazać?
Haise przypadkiem trafił na kawiarnię, w której czuje znajomy zapach. Choć nie pamięta, skąd go zna, przyjemna woń, budzi w nim niejasne emocje. Czy to będzie kluczem do jego wspomnień? Czy będzie w stanie przypomnieć sobie, swoje poprzednie życie? A może zapach, to jednak za mało?


Aj, aj, aj. Kocham to, nawet nie wiecie jak bardzo. Akcja cały czas się rozkręca, małymi kroczkami dostajemy kolejne wskazówki i niestety tylko Haise jest, przynajmniej tymczasowo, całkowicie ślepy. Cieszy mnie też to, że mogliśmy zobaczyć kilka znajomych postaci z poprzedniej serii. Przynajmniej wiemy, czym na obecną chwilę się zajmują. Szkoda tylko, że tak mało czasu mogliśmy z nimi spędzić. Teraz jest ważniejszy oddział Quinx, rozumiem to, ale mam dziwne wrażenie, że mogą być kiedyś dużym zagrożeniem w szczególności Urie. Momentami ten chłopak mnie przeraża…


„Wielki Kaneki był bohaterem tonącym w bagnie tragedii. Jego cierpienia były cudowne. Szczególnie kiedy walczył i był przekonany, że nic nie da mu rady!”


Quinx to oddział złożony z młodych ludzi, którzy poddali się eksperymentalnemu projektowi i pozwolili sobie wszczepić część należącą do ghuli, dzięki temu mogą posługiwać się kagune, ale dzięki zabezpieczeniom nie musieli zmieniać diety. Wciąż wystarcza im zwykłe jedzenie. Tylko że nie każdy zrobił to z własnej woli. Eksperyment jest obłożony ryzykiem, w każdej chwili może pójść coś nie tak, a oni staną się w połowie ghulami, istotami, z którymi z takim zapałem walczą, tak jak wcześniej stało się to w przypadku Kanekiego. Jednak na ten moment, nie ma się czym martwić, sztab ludzi czeka, by w porę wykryć zagrożenie i w razie czego, odpowiednio zareagować (chyba).


„Stań się silniejszy, Haise. Dość silny, by zabijać ghule. Najsilniejsi tracą najmniej.”


Powiem tak, podoba mi się to, a w szczególności samo zakończenie. Jest mocne, nawet bardzo mocne i jestem ciekawa, co będzie dalej… to, aż się prosi, żeby powiedzieć o tym więcej, ale nie mogę. Muszę trzymać gębę na kłódkę, a jest to niełatwe. Zastanawiające jest również zachowanie niektórych bohaterów i zmiany, jakie w nich zaszły. Sam Haise podoba mi się coraz bardziej, chłopak ma ogromne możliwości i umiejętności oraz talent. Musiał być bardzo pilnym uczniem. Co do samych Quinx… ta zbieranina przeróżnych osobowości, jest lekko dołująca. Niby wszyscy należeli do Młodzieżowej Akademii BSG, ale w zupełności nie widać tego po nich. Wyglądają, jakby ktoś ich zgarnął z ulicy i nie pytając o nic, zrobił z nich inspektorów, pomijając oczywiście Uriego. On, to inna bajka.

Mój apetyt rośnie coraz bardziej, a jak Tokyo Ghoul:re, będzie mi dostarczał takich emocji i każdy tomik będzie trzymał taki poziom, to prędzej, czy później zejdę na zawał. Każda strona, każdy kolejny rozdział otwiera kolejne wątki. Pojawiło się wiele znaków zapytania i choć na część z nich potrafimy odpowiedzieć, bo znamy poprzednią serię, to reakcje bohaterów bywają zabawne. Aż mnie dziwi to, że mangaka potrafi w ten sposób połączyć humor i powagę. Wiem jedno, przy tym nie da się spokojnie wysiedzieć i najlepiej mieć na półce całą serię, by na spokojnie sobie czytać i nie musieć przerywać. Szkoda tylko, że na ten moment jest to niemożliwe… choć z drugiej strony, takie czekanie tylko zaostrza apetyt. No cóż, trzeba się zadowolić tym, co mamy i nie narzekać. Ponoć cierpliwość popłaca, przekonamy się o tym!



Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 220
Data premiery: 16 października 2017

Wydawnictwo: Waneko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger