„Tokyo Ghoul:re”, to jedna z moich ulubionych mang, o czym
już zapewne wiecie z poprzednich moich recenzji. Na każdy tomik czekam jak na
zbawienie. I choć tym razem towarzyszymy BSG i z ich perspektywy odkrywamy na
nowo ten świat, nie mam w zupełności nic przeciwko takiemu obrotowi wydarzeń.
Są Quinx, jest Haise – będzie dobrze. Choć nie powiem, jestem ciekawa, co
działo się z bohaterami przez te dwa lata, które minęły od bitwy z Gołębiami. Zdążyłam się z
nimi zżyć i trochę tak smutno jest bez nich. No, ale jeszcze wszystko przed
nami, to dopiero drugi tomik, który został u nas wydany. A co o nim sądzę?
Quinx zajmuje się nową sprawą. Tym razem ich celem jest
Nutcracker i tajemnicza lista, którą znalazło BSG. To pierwsza tak poważna
sprawa, przy której asystuje grupa Sasakiego. Czy członkowie Quinx poradzą
sobie z tym zadaniem? Do jakiego poświęcenia będą zdolni, by się wykazać?
Haise przypadkiem trafił na kawiarnię, w której czuje
znajomy zapach. Choć nie pamięta, skąd go zna, przyjemna woń, budzi w nim
niejasne emocje. Czy to będzie kluczem do jego wspomnień? Czy będzie w stanie
przypomnieć sobie, swoje poprzednie życie? A może zapach, to jednak za mało?
Aj, aj, aj. Kocham to, nawet nie wiecie jak bardzo. Akcja
cały czas się rozkręca, małymi kroczkami dostajemy kolejne wskazówki i niestety
tylko Haise jest, przynajmniej tymczasowo, całkowicie ślepy. Cieszy mnie też
to, że mogliśmy zobaczyć kilka znajomych postaci z poprzedniej serii.
Przynajmniej wiemy, czym na obecną chwilę się zajmują. Szkoda tylko, że tak
mało czasu mogliśmy z nimi spędzić. Teraz jest ważniejszy oddział Quinx,
rozumiem to, ale mam dziwne wrażenie, że mogą być kiedyś dużym zagrożeniem w
szczególności Urie. Momentami ten chłopak mnie przeraża…
„Wielki Kaneki był bohaterem tonącym w bagnie tragedii. Jego cierpienia
były cudowne. Szczególnie kiedy walczył i był przekonany, że nic nie da mu
rady!”
Quinx to oddział złożony z młodych ludzi, którzy poddali się
eksperymentalnemu projektowi i pozwolili sobie wszczepić część należącą do
ghuli, dzięki temu mogą posługiwać się kagune, ale dzięki zabezpieczeniom nie
musieli zmieniać diety. Wciąż wystarcza im zwykłe jedzenie. Tylko że nie każdy
zrobił to z własnej woli. Eksperyment jest obłożony ryzykiem, w każdej chwili
może pójść coś nie tak, a oni staną się w połowie ghulami, istotami, z którymi
z takim zapałem walczą, tak jak wcześniej stało się to w przypadku Kanekiego.
Jednak na ten moment, nie ma się czym martwić, sztab ludzi czeka, by w porę
wykryć zagrożenie i w razie czego, odpowiednio zareagować (chyba).
„Stań się silniejszy, Haise. Dość silny, by zabijać ghule. Najsilniejsi
tracą najmniej.”
Powiem tak, podoba mi się to, a w szczególności samo
zakończenie. Jest mocne, nawet bardzo mocne i jestem ciekawa, co będzie dalej…
to, aż się prosi, żeby powiedzieć o tym więcej, ale nie mogę. Muszę trzymać
gębę na kłódkę, a jest to niełatwe. Zastanawiające jest również zachowanie
niektórych bohaterów i zmiany, jakie w nich zaszły. Sam Haise podoba mi się
coraz bardziej, chłopak ma ogromne możliwości i umiejętności oraz talent.
Musiał być bardzo pilnym uczniem. Co do samych Quinx… ta zbieranina przeróżnych
osobowości, jest lekko dołująca. Niby wszyscy należeli do Młodzieżowej Akademii
BSG, ale w zupełności nie widać tego po nich. Wyglądają, jakby ktoś ich zgarnął
z ulicy i nie pytając o nic, zrobił z nich inspektorów, pomijając oczywiście
Uriego. On, to inna bajka.
Mój apetyt rośnie coraz bardziej, a jak Tokyo Ghoul:re,
będzie mi dostarczał takich emocji i każdy tomik będzie trzymał taki poziom, to
prędzej, czy później zejdę na zawał. Każda strona, każdy kolejny rozdział
otwiera kolejne wątki. Pojawiło się wiele znaków zapytania i choć na część z
nich potrafimy odpowiedzieć, bo znamy poprzednią serię, to reakcje bohaterów
bywają zabawne. Aż mnie dziwi to, że mangaka potrafi w ten sposób połączyć
humor i powagę. Wiem jedno, przy tym nie da się spokojnie wysiedzieć i
najlepiej mieć na półce całą serię, by na spokojnie sobie czytać i nie musieć
przerywać. Szkoda tylko, że na ten moment jest to niemożliwe… choć z drugiej
strony, takie czekanie tylko zaostrza apetyt. No cóż, trzeba się zadowolić tym,
co mamy i nie narzekać. Ponoć cierpliwość popłaca, przekonamy się o tym!
Moja ocena: 8/10
Liczba stron: 220
Data premiery: 16 października 2017
Wydawnictwo: Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.