Dziesięć tomików Naszego Cudu, już za mną… choć wciąż
opłakuję fakt, że manga będzie wydawana rzadziej, chyba przywykłam już do tej
myśli. Mam tylko cichutką nadzieję, że jedna słupki sprzedaży skoczą w górę,
cuda się zdarzają – czasami, więc pozostaje mi tylko trzymać mocno kciuki, a
może moje modły zostaną wysłuchane. Ta informacja, źle na mnie wpłynęła, a ja
tym samym nie miałam ochoty sięgać po dziesiątą część, miałam zamiar odsuwać to
jak najdłużej w czasie, ale ciekawość wygrała! Czy Nasz Cud, dostarczył nam w
końcu jakichś odpowiedzi, a może je powielił tylko pytania?
Hinami wyjawił prawdę o swojej tożsamości Nanaurze, a już
następnego dnia dostał anonimowy list, w którym było napisane, że w obozie
Moswick nie ma księcia Eugene. Lecz to nie wszystko… autor listu, ostrzegał
Minamiego przed ujawnieniem się innym, twierdził, że to zbyt niebezpieczne, a
jego wcielenie musi pozostać tajemnicą…
Tylko jedna osoba mogła napisać ten list, a był nim Nanaura!
Tylko, dlaczego giermek podległy księżniczce, przeszedł na stronę wroga? Co
stoi za jego wyborem?
Tymczasem, wszystko wskazuje na to, że pewne okoliczności,
zostały sfałszowane! Śmierć, a tym samym reinkarnacja, jednego z uczniów
zaczyna budzić wątpliwości… to wina niejasnych wspomnień, a może jednak ktoś kłamie?
Niewyjaśnionych tajemnic ciąg dalszy!
Dobra, ja się poddaje. Już nic z tego nie rozumiem, a
właściwie, to jednak jestem w stanie, pojąc taki obrót wydarzeń, ale… tak się
nie robi! Wciąż dostajemy tylko urwane poszlaki, które niby jednoznacznie wskazują
na konkretne osoby, a później ciach, wszystko zostaje wywrócone do góry nogami
i zaś trzeba składać na nowo całą układankę. Każdy kłamie, każdy kręci, a
pośród tego trzeba wyłapać okruchy prawdy tylko, że wraz z pojawiającymi się
kolejnymi wspomnieniami, pojawiają się kolejne wątki, które strasznie lubią
mieszać i wprowadzają ogromna ilość niewiadomych. To tak jakby liczyć jeden z
tych skomplikowanych wzorów matematycznych, w którym co chwile pojawiają się
nowe literki i za nic w świecie, nie można tego obliczyć. Ugh! Jakie to jest
frustrujące…
Chciałoby się napisać, że dwa wrogie sobie obozy, a
właściwie trzy, knują po kontach przeciwko sobie, ale… uczniowie zaczynają się
„mieszać”. Już nie może dokładnie określić, kto jest po czyjej stronie, bo w
każdej chwili może się wszystko zmienić i choć sytuacja od jakiegoś czasu jest
w miarę ustabilizowana, to jednak czuć, że coś wisi w powietrzej i zaraz
wszystko może się zmienić. Wystarczy popatrzeć na takiego Nananure, niby należy
do Zerestri, a jednak spotyka się Moswick, a później pisze jakiś list – o ile,
to w ogóle on… nie sposób tego pojąć, ani tego, co kieruje tokiem myślenia
uczniów. Maki jest nie lepsza, w tym co robi, ale jej działania, wydają się
przynajmniej zrozumiałe.
Jestem zła, sfrustrowana, zaskoczona i wprowadzona w
osłupienie. To główne cechy, które mi towarzyszyły podczas czytania tego
tomiku. Kawał dobrej roboty, autorka świetnie sobie kpi z czytelnika… tak,
zrobiono mnie w balona, a ja dziwnym trafem dałam się złapać na ten haczyk,
który mi podstawiono pod nos. Szczyt mojej głupoty, mogłam doszukiwać się
drugiego dna, ale nie… po co? Ugh! Ewentualnie, jest też taka opcja, że jednak
może być to tylko chwilowa zmyłka. To nawet nie byłoby głupie, cóż, na ten
moment, to ja już mogę spodziewać się wszystkiego. Niby taki banalny tytuł, a
wywołuje we mnie tyle emocji. Kto by się po nim tego spodziewał?
Nasz Cud z tomiku na tomik przechodzi kolejne ewolucje w
swoim manipulatorstwie. Usypia czujność czytelnika, by później go zaatakować ze
zdwojoną siłą. Niech mi ktoś jeszcze raz powie, że ten tytuł jest płytki i
beznadziejny, to go zwyczajnie trzasnę. Nasz Cud jest jedną z najbardziej
zaskakujących mang, taka cicha woda, która brzegi rwie. Wiem, że połowa z was
mi w zupełności nie wierzy, ale serio musicie się sami na własnej skórze
przekonać o tym. Inaczej nic z tego nie będzie. To nie jest historia, która
pochłonie cię od pierwszych stron, Nasz Cud rozkręca się bardzo powoli i robi
to dopiero około piątego tomiku, jak dobrze pamiętam, ale jak już dotrzecie do
tej magicznej granicy, ciężko będzie wam nie sięgnąć po kolejną część!
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 178
Data premiery: 16 listopada 2017
Wydawnictwo: Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.