lutego 24, 2018

Patricia Briggs - Zrodzony ze srebra

Znacie ten moment, kiedy każda minuta zaczyna wam się dłużyć, a kurier, zamiast zapukać do drzwi o stałej porze, nagle zmienił tą jedną stałą rzecz w waszym wszechświecie i bezczelnie sobie z was zadrwił? Nie? To szczerzę wam zazdroszczę, bo ostatnio kurierzy chyba mają mnie dość i dostarczają mi przesyłki o przeróżnych porach dniach, co osobiście doprowadza mnie do szewskiej pasji, kiedy czekam na jakiś konkretny tytuł, a tym razem sprawa dotyczy Mercedes Thompson. No jak tak może być, że Mercy wpada w kłopoty, a ja muszę użerać się z kurierem, który ze mnie śmieszkuje… no tak się nie robi! No właśnie, a co tam słychać u naszej ukochanej zmiennokształtnej?

Kolejne kłopoty, czają się tuż za rogiem…
Jakby Mercy nie miała już dość problemów, to teraz będzie musiała opiekować się facetem z depresją, a także kolejnym, który by uratować swą ukochaną skoczy w płomienie i sam o mało nie spłonie…
Problemy ze stadem Adama wciąż narastają! Ktoś usilnie próbuje wpłynąć na zmiennokształtną, a tym samym pozbyć się jej!
Czy to w ogóle możliwe, by Adam zostawił Mercy?
I na dokładkę, pojawi się pewna wróżka, która nagle zapragnie księgi, która całkiem przypadkowo jest w posiadaniu kojotki. Aby uratować przyjaciół, Mercedes będzie musiała „tylko” udać się do magicznej krainy, wynegocjować, a raczej odnieść zwycięstwo w magicznej próbie i wrócić. Szkopuł w tym, że ma jedynie godzinę, a po jej upływie, czas zacznie płynąć całkiem innym tempem…
Czy tym razem Mercy może liczyć na pomoc innych, a może tym razem jest zdana sama na siebie?


Ach ta Mercy… kolejny raz umila nam życie swoimi problemami. I można by sądzić, że przecież to jest już nudne, pięć tomów wiecznych „zbiegów okoliczności”, które jakimś cudem cały czas się zaogniają, ale to wciąż ma w sobie to coś, co sprawia, że nie można oderwać się od czytania. Choć tym razem będę musiała chwilę się po przyczepiać do pewnych drobnych szczegółów, bo nie wszystko mi się tutaj zgadzało… no chyba, że to ja coś źle zrozumiałam (w to jednak wątpię, bo patrząc na to, że poprzednie cztery tomy powtarzano nam pewne rzeczy jak mantrę, to nie ma mowy o żadnej pomyłce). No cóż, tym razem już nie będzie tak słodko, jak zawsze było…


„Od tego są właśnie przyjaciele. Podnoszą cię, kiedy upadasz, i w razie potrzeby kopią w zadek.”


Samuel jest bardzo starym wilkiem, który mimo upływu czasu wciąż darzy uczuciem Mercy. Jednak jest to uczucie kierowane rozsądkiem, bowiem Mercy mogłaby dać mu to, czego wiele innych kobiet, nie może mu zapewnić. A przynajmniej w takim przekonaniu zostaliśmy utwierdzeni… mimo tej nietypowej więzi, ta dwójka świetnie dogaduje się między sobą, mieszkając pod jednym dachem. Są swoja nieodłączną codziennością – znają się, rozumieją, wspierają, dogryzają, a także opiekują się sobą. Idealna przyjaźń. Samuel też jest dobrym aktorem, który mimo swojej wilczej natury, potrafi oszukać nie jedno wprawne oko. Potrafi powstrzymywać swoje zwierzęce instynkty, jest lekarzem pracującym w szpitalu, co w przypadku innych wilków, nie jest możliwe. Tylko, jak się okazuje… Samuelowi ciągle czegoś brakuje…


„- Nie przejmujesz się poślubieniem wilkołaka, który ma nastoletnią córkę i rozpadające się stado, a przeraża cię własna matka?
- Widziałeś moją matkę. Ciebie też powinna przerażać.”


No i teraz pozgrzytamy ząbkami, bo autorka, chyba próbowała z nas zrobić małe bezmózgi, które nie pamiętają w zupełności, co było w poprzednich tomach… no cóż, na początku każdego z nich jest nam powtarzane kilka „niezbędnych” informacji i trudno o nich zapomnieć. Jednak teraz, coś się zmieniło i została dopisana pewna historia w życiu jednego z bohaterów, która, przynajmniej dla mnie, nie trzyma się kupy. Ups! Nie kupuję tego. Niby wszystko jest słodko, pięknie i pewnie ja będę tą złą, która się czepia, ale do cholery, ten wątek został wymyślony, po wmówieniu już nam pewnych twardych faktów, które teraz się nagina i oczekuje się, że posłusznie to łykniemy i o nic nie będziemy pytać… niestety, ale to mnie zniesmaczyło.

Pomysł był dobry, wątki świetnie dobrane i skonstruowane, akcja ciekawiła i delikatnie wręcz niezauważalnie porywała czytelnika, nie pozwalając mu oprzeć się jego ciekawości, a tym samym oderwać od czytania. Może to nie były emocje rodem z trzeciego tomu, ale było w tym coś intrygującego, coś innego – zwykłego, ludzkiego, co przybliżało nam uczucia i odczucia innych bohaterów, coś, co wtajemniczało nas w bardziej skomplikowane zagadnienia i co całkiem przyjemnie się czytało. Wszystko pięknie brnęło do zakończenia tej części i ten jeden mały mankament, który pewnie i tak trzeba będzie zwyczajnie zaakceptować, zmienił odbiór całego tomu. Normalnie zaraz zacznę zgrzytać zębami. Tak się nie robi. Nic na to nie poradzę, plus jest taki, że w końcu mam się do czego przyczepić (choć to, w zupełności nie jest powód do radości)!



Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 392
Data premiery: 14 lutego 2018 (wznowienie)
Wydawnictwo: Fabryka Słów






1 komentarz:

  1. Anonimowy06 maja, 2020

    Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger