Znacie ten moment, kiedy każda minuta zaczyna wam się
dłużyć, a kurier, zamiast zapukać do drzwi o stałej porze, nagle zmienił tą
jedną stałą rzecz w waszym wszechświecie i bezczelnie sobie z was zadrwił? Nie?
To szczerzę wam zazdroszczę, bo ostatnio kurierzy chyba mają mnie dość i
dostarczają mi przesyłki o przeróżnych porach dniach, co osobiście doprowadza
mnie do szewskiej pasji, kiedy czekam na jakiś konkretny tytuł, a tym razem
sprawa dotyczy Mercedes Thompson. No jak tak może być, że Mercy wpada w
kłopoty, a ja muszę użerać się z kurierem, który ze mnie śmieszkuje… no tak się
nie robi! No właśnie, a co tam słychać u naszej ukochanej zmiennokształtnej?
Kolejne kłopoty, czają się tuż za rogiem…
Jakby Mercy nie miała już dość problemów, to teraz będzie
musiała opiekować się facetem z depresją, a także kolejnym, który by uratować
swą ukochaną skoczy w płomienie i sam o mało nie spłonie…
Problemy ze stadem Adama wciąż narastają! Ktoś usilnie
próbuje wpłynąć na zmiennokształtną, a tym samym pozbyć się jej!
Czy to w ogóle możliwe, by Adam zostawił Mercy?
I na dokładkę, pojawi się pewna wróżka, która nagle
zapragnie księgi, która całkiem przypadkowo jest w posiadaniu kojotki. Aby
uratować przyjaciół, Mercedes będzie musiała „tylko” udać się do magicznej
krainy, wynegocjować, a raczej odnieść zwycięstwo w magicznej próbie i wrócić.
Szkopuł w tym, że ma jedynie godzinę, a po jej upływie, czas zacznie płynąć
całkiem innym tempem…
Czy tym razem Mercy może liczyć na pomoc innych, a może tym
razem jest zdana sama na siebie?
Ach ta Mercy… kolejny raz umila nam życie swoimi problemami.
I można by sądzić, że przecież to jest już nudne, pięć tomów wiecznych „zbiegów
okoliczności”, które jakimś cudem cały czas się zaogniają, ale to wciąż ma w
sobie to coś, co sprawia, że nie można oderwać się od czytania. Choć tym razem
będę musiała chwilę się po przyczepiać do pewnych drobnych szczegółów, bo nie
wszystko mi się tutaj zgadzało… no chyba, że to ja coś źle zrozumiałam (w to
jednak wątpię, bo patrząc na to, że poprzednie cztery tomy powtarzano nam pewne
rzeczy jak mantrę, to nie ma mowy o żadnej pomyłce). No cóż, tym razem już nie
będzie tak słodko, jak zawsze było…
„Od tego są właśnie przyjaciele. Podnoszą cię, kiedy upadasz, i w razie
potrzeby kopią w zadek.”
Samuel jest bardzo starym wilkiem, który mimo upływu czasu
wciąż darzy uczuciem Mercy. Jednak jest to uczucie kierowane rozsądkiem, bowiem
Mercy mogłaby dać mu to, czego wiele innych kobiet, nie może mu zapewnić. A
przynajmniej w takim przekonaniu zostaliśmy utwierdzeni… mimo tej nietypowej
więzi, ta dwójka świetnie dogaduje się między sobą, mieszkając pod jednym
dachem. Są swoja nieodłączną codziennością – znają się, rozumieją, wspierają,
dogryzają, a także opiekują się sobą. Idealna przyjaźń. Samuel też jest dobrym
aktorem, który mimo swojej wilczej natury, potrafi oszukać nie jedno wprawne
oko. Potrafi powstrzymywać swoje zwierzęce instynkty, jest lekarzem pracującym
w szpitalu, co w przypadku innych wilków, nie jest możliwe. Tylko, jak się
okazuje… Samuelowi ciągle czegoś brakuje…
„- Nie przejmujesz się poślubieniem wilkołaka, który ma nastoletnią
córkę i rozpadające się stado, a przeraża cię własna matka?
- Widziałeś moją matkę. Ciebie też powinna przerażać.”
No i teraz pozgrzytamy ząbkami, bo autorka, chyba próbowała
z nas zrobić małe bezmózgi, które nie pamiętają w zupełności, co było w
poprzednich tomach… no cóż, na początku każdego z nich jest nam powtarzane
kilka „niezbędnych” informacji i trudno o nich zapomnieć. Jednak teraz, coś się
zmieniło i została dopisana pewna historia w życiu jednego z bohaterów, która,
przynajmniej dla mnie, nie trzyma się kupy. Ups! Nie kupuję tego. Niby wszystko
jest słodko, pięknie i pewnie ja będę tą złą, która się czepia, ale do cholery,
ten wątek został wymyślony, po wmówieniu już nam pewnych twardych faktów, które
teraz się nagina i oczekuje się, że posłusznie to łykniemy i o nic nie będziemy
pytać… niestety, ale to mnie zniesmaczyło.
Pomysł był dobry, wątki świetnie dobrane i skonstruowane,
akcja ciekawiła i delikatnie wręcz niezauważalnie porywała czytelnika, nie
pozwalając mu oprzeć się jego ciekawości, a tym samym oderwać od czytania. Może
to nie były emocje rodem z trzeciego tomu, ale było w tym coś intrygującego,
coś innego – zwykłego, ludzkiego, co przybliżało nam uczucia i odczucia innych
bohaterów, coś, co wtajemniczało nas w bardziej skomplikowane zagadnienia i co
całkiem przyjemnie się czytało. Wszystko pięknie brnęło do zakończenia tej
części i ten jeden mały mankament, który pewnie i tak trzeba będzie zwyczajnie
zaakceptować, zmienił odbiór całego tomu. Normalnie zaraz zacznę zgrzytać
zębami. Tak się nie robi. Nic na to nie poradzę, plus jest taki, że w końcu mam
się do czego przyczepić (choć to, w zupełności nie jest powód do radości)!
Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 392
Data premiery: 14 lutego 2018 (wznowienie)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń