Nigdy nie ukrywałam, że nie przepadam za polskimi autorami.
W szczególności, że większość książek, które czytałam, to były kompletne
niewypały… nikt mi nie wmówi, że self-publishing jest czymś dobrym. To zło
wcielone, które odstręcza nas od naszych rodzimych autorów. Cudze chwalimy, swego nie znamy. Stare
polskie powiedzenie, ale jakże prawdziwe. Tylko jak znaleźć dobrą lekturę,
wpośród setek tych bezwartościowych? To trudne pytanie, nigdy nie wiadomo na co
się trafi. Nowa kolekcja Mistrzowie
Polskiej Fantastyki, nie pozwoliła mi oprzeć się wrażeniu, że to właśnie
tam znajdę kolejne perełki, które pokocham całym serduszkiem. Czy moje
przeczucie się sprawdziło?
Jeden człowiek, śmiałek, który miał odwagę ruszyć na obcą
planetę. Vuko Drakkainen musi ratować kilku naukowców, którzy badali
człekopodobną cywilizację planety Midgaard. Był tylko jeden warunek – pod
żadnym pozorem nie może ingerować w rozwój nieznanej kultury, która przypomina
ziemskie średniowiecze.
Odkąd trafił na Midgaard, dzieją się same złe rzeczy.
Nieznana planeta powitała go śmiercią i dziwną mgłą. A czym dalej, tym tylko
gorzej. Wojna bogów trwa, a każdy z nich chce czegoś innego…
Co stało się z naukowcami?
Czy można jeszcze ich ocalić?
Jakie tajemnice, skrywa ta dziwna planeta?
„Patrzę na góry, otaczające długą i szeroką dolinę, i czuję pustkę. Coś
w rodzaju obrazu kontrolnego albo komunikatu "panic screen".
"Umysł wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie. Jeżeli
problem będzie się powtarzał, skontaktuj się ze sprzedawcą".”
Mistrzowie Polskiej Fantastyki, to był dla mnie strzał w
dziesiątkę. Kolejny świat, kolejne przygody, które ogromnie mnie wciągnęły i z
ledwością mogłam, choć na chwilkę oderwać się od czytania. Dostałam potężną
dawkę narkotyku, który każdy książkoholik pożąda i poszukuje z takim zapałem. I
co najlepsze w tym wszystkim, wcale nie musiałam daleko szukać, a wciąż miałam
takie cudeńko pod nosem! Czasami warto zaryzykować i mimo swoich wewnętrznych
oporów i uprzedzeń, sięgnąć po książki rodzimych autorów. Mam tylko nadzieję,
że z czasem mój zapał nie zostanie ostudzony…
„W naszym świecie trudno znaleźć pustkowie, w którym nie będzie niczego
oprócz przyrody, nieba nad głową i człowieka siedzącego na kamieniu. Człowieka,
którego obowiązuje jedynie to prawo, jakie ma w sercu. Przez całe moje życie,
gdziekolwiek bym się ruszył i cokolwiek bym robił, kontrolowały mnie miliony
przepisów. Tysiące urzędników normalizowało każdą moją myśl i każdy postępek.
Na wszystko mieli procedury. Przez cały czas usiłowali się mną opiekować i
uchronić przed jakimkolwiek ryzykiem. Przez całe życie czułem się, jakbym miał
dwanaście lat. I miliony rodziców.
Tu nikt się mną nie opiekuje. Mogę się upić, skręcić nogę, wylecieć w
powietrze dzięki własnemu ładunkowi termicznemu albo wpaść do jakiejś studni.
Wszystko na własne ryzyko.
Boże, co za ulga.”
Midgaard, tajemnicza planeta, która dziwnym sposobem,
unieruchamia każdą elektronikę. Planeta, która żyje swoim własnym życiem i choć
z pozoru nieco przypomina ziemię, jej ewolucja zatrzymała się… jest też coś,
jakieś zjawiska, które wskazują na to, że na tej planecie istnieje magia. W ten
dziwny i zwariowany świat trafia nazbyt racjonalny ziemianin Vuko, który nie
dopuszcza do siebie takiej możliwości. Jeśli nie potrafi znaleźć wytłumaczenia,
prędzej się spodziewa, że w powietrzu unosi się trucizna, która sprawia, że ma
omamy. Przyzwyczajony do wygód i możliwości, jakie miał na ziemi, mimo
ciężkiego szkolenia, tęskno mu za najprostszymi rzeczami, z których mógł
wcześniej korzystać. Liczne, nieprzychylne znaki dla jego misji, nie
zniechęcają go. Nie zamierza się poddać, lecz brnie dalej w nieznane.
„Pierwsze pięć lat spędziłeś w ramionach kobiet i teraz za nimi
tęsknisz. Nic dziwnego, każdy tęskni. Jednak powiem ci tylko, że kiedy
przestaniesz być chłopcem, znowu w nie powrócisz. Wtedy jednak będziesz szukał
obcych kobiet.”
Stary jak świat schemat, na którym opiera się fantastyka,
mówi, wsadźmy wszystko w średniowiecze i pomysł gotowy, czasami się też
zdarzają inne przypadki, lecz zazwyczaj to właśnie ta epoka góruje w tego typu
lekturach. Tym razem autor poszedł krok dalej, dodałam inną planetę,
ucharakteryzował ludzi na jej potrzeby, pozmieniał faunę i florę, co dało nam
ciekawy obraz, niezwykle interesujący i porywający. Przepadłam. Lecz mimo
wszystkiego nie spodziewałam się tego wszystkiego, co znalazłam w środku.
Momentami, zwyczajnie musiałam wziąć dwa głębsze oddechy, by przetrawić
rozwiązania zastosowane przez pisarza. Brutalność nie jest mi obca, do niej
zdążyłam przywyknąć, ale… znalazło się kilka rzeczy, które wywróciły moje flaki
do góry nogami i wzbudziły bunt w mojej głowie.
„- Drakkainen. Jakiś Skandynaw?
- Jestem z Europy Środkowej. Finlandia, Polska, Chorwacja.
- Europa Środkowa... Znaczy Wschodnia, prawda? Nieposłuszne prowincje
Rosji. Wsteczne, prokapitalistyczne, ksenofobiczne, szowinistyczne,
niezdyscyplinowane. Takie wsiowe mędrki z krajów niedźwiedzi.”
Autor wyróżnia się swoim stylem pisania. Z przyzwyczajenia,
spodziewałam się lekkiego i niewymagającego pióra, a jednak zderzyłam się z
czymś bardziej dojrzałym, co nie pozwoliło mi pochłonąć książki w kilka godzin,
a wymagało poświęcenia dłuższej chwili. Do tego sposób narracji, który różni
się od innych powieści, które skupiają się zazwyczaj tylko na jednej
możliwości. Tutaj mamy narrację pierwszo i trzecio osobową… i tak sobie próbuję
przypomnieć, czy już spotkałam się kiedyś z takim zastosowaniem i w żaden sposób
nie mogę dopasować podobnego tytułu.
„Pięć razy cię już zabiłem! - wrzeszczał rozwścieczony do granic. -
Przestań ŻYĆ! Co to za jakieś kretyństwa? Co za pochrzaniony świat! Zaraz tu
przyleci Baba Jaga na miotle! Przejdzie kociołek i złoży mi uszanowanie!”
Kolejnym pozytywnym aspektem są postacie, które cały czas
intrygują, szuka się miejsc i wyjaśnienia, by tylko gdzieś ich przypasować i
rozwiązać, choć jedną zagadkę. No cóż, nie należy to do najłatwiejszych zadań,
choć zakończenie pierwszego tomu nieco nam rozjaśnia niektóre wątki. Miejmy
nadzieję, że się nie mylę i dobrze to wszystko uporządkowałam. Ten tytuł ma
więcej pozytywnych cech, niż mogłabym się spodziewać i jestem ciekawa, jak
zostanie to wszystko rozwinięte. Co prawda, to dopiero pierwszy tom, a ja boje
się co znajdę dalej. Z drugiej strony, po takim zakończeniu, ledwo się
powstrzymuję, aby nie rzucić się na drugą część, która tylko czeka, by za nią
chwycić. Pan Lodowego Ogrodu wzbudził we mnie wiele sprzecznych uczuć. Potargał
moją psychikę i zwyczajnie sobie ze mnie zadrwił… myślałam, że już nic nie jest
mnie w stanie zaskoczyć, a jednak się myliłam. Czy można oczekiwać czegoś więcej?
Na ten moment nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 450
Data premiery: 11 stycznia 2018 (kolekcja Mistrzowie Polskiej Fantastyki)
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Edipresse Polska
Czytałem pierwszy tom już jakiś czas temu, ale doszedłem do zupełnie innych wniosków. Postaci wcale nie są takie ciekawe ,jeśli zestawimy je chociażby z Wiedźminem, Sagą Pierśni Lodu i Ognia, itp. Poza tym jest po prostu mniej na prawdę istotnych postaci do których moglibyśmy się przywiązać. Zwłaszcza nie podobały mi się rozdziały z tym synem cesarza, które podchodziły pod najbardziej tandetne anime. Nie zgodzę się też z tym, że większość autorów upycha fantasy w ramy średniowiecza. Większość high fantasy kreuje własny świat. No chyba, że zahaczamy o low fantasy, ale wtedy też niekoniecznie na tapetę jest brane średniowiecze. Równie popularne jest oświecenie, jak chociażby w cyklu inkwizytorskim.
OdpowiedzUsuńPS. Ta książka nie miała premiery w tym roku
UsuńGusta są różne i o nich się nie dyskutuje, szanuję twoje zdanie i mimo że się z nim nie zgadzam, rozumiem, że tobie wcale nie musi się ta książka podobać.
UsuńJa nie porównywałam tej książki z innymi, które opierają się na całkiem innych światach, podeszłam do niej indywidualnie. Przywiązanie do postaci nie zawsze jest istotne, wystarczy, że ich kreacja będzie intrygująca, a nie zniechęcająca czytelnika, co na ten moment zdarza się bardzo często...
Rozdziały z synem cesarza, miały swoje lepsze i gorsze momenty, ale nie zaliczyłabym ich w ten sposób. Tandetne anime, potrafią być o wiele gorsze... pokusiłabym się nawet o wymienienie jakiegoś tytułu, ale może przemilczę ten fakt.
Można w fantasy zauważyć trzy główne nurty: świat dystopijny, upchany w dalekiej lub bliskiej przyszłości, świat średniowieczny, co jest określeniem bardziej uogólnionym, bardziej odnosi się do cech charakterystycznych dla tej epoki niż samych ram czasowych i niekiedy teraźniejszość. Częściej się spotykam ze "światem średniowiecznym", lub dystopijnym, ale autorzy wręcz kochają średniowiecze, bo mimo wszystko (przynajmniej według moich obserwacji i odczuć) daje nieograniczone możliwości.
PS. Ta książka miała premierę w tym roku - w tym wydaniu i tej oprawie, jest dostępna dopiero od 11 stycznia :) Od tego dnia, w kioskach jest dostępna nowa kolekcja Mistrzowie Polskiej Fantastyki, a ten tytuł ją rozpoczynał.
U mnie 1 i 2 tom tej kolekcji już leżą na półce, także cieszę się bardzo, że komuś się spodobały te pozycje. Mam nadzieję, że u mnie też tak będzie. :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń