Od niedawna współpracuje z Wydawnictwem Initium, a przemiły
pan zajmujący się promocją, podsyła mi różne ciekawe propozycje do recenzji.
Jednak Filary Świata, to jedna z tych
powieści, o które sama zapytałam, bo do tej pory, jakoś tak dziwnym trafem się
złożyło, nie miałam okazji czytać nic z twórczości autorki. Anne Bishop ma na
swoim koncie kilka serii i jest dość popularną pisarką, więc grzechem byłoby,
bym chociaż nie spróbowała sprawdzić, czy mi również spodobają się jej książki.
A nowy cykl – Tir Alainn, był idealną
okazją do rozpoczęcia tej przygody. Jak myślicie, zostałam oczarowana, czy
wręcz przeciwnie i czuję się rozczarowana?
O Stare Miejsca trzeba dbać. Pielęgnować je, by magia mogła
w nich żyć. Ari zdaje sobie z tego sprawę i mimo wielu upokorzeń, których
doświadcza od okolicznych mieszkańców, nie zamierza się poddawać ani uciekać.
To jej dom, to jej ziemia, która od pokoleń należy do jej rodu…
Zbliżający się Letni Księżyc, to magiczny czas. Tej nocy
może się wszystko wydarzyć, a okoliczne dziewczęta czekają na upojne chwile w
ramionach mężczyzn. Ari podstępem zostaje zmuszona do przyjęcia magicznego
przysmaku, który w noc Letniego Księżyca, będzie musiała podarować pierwszemu
napotkanemu mężczyźnie… inaczej magia obróci się przeciwko niej.
Drogi prowadzące do świata ludzi zaczynają znikać. Dotąd
niczym nieprzejmujący się Fae, zaczynają zastanawiać się, dlaczego tak się
dzieje… strzępki zapomnianych informacji, wspominają o Filarach Świata – tylko,
czym one są? Mimo nadchodzącego zagrożenia, nic nie stoi na przeszkodzie, by
zabawić się w świecie ludzi…
Lecz, kiedy pojawiają się pogłoski o polowaniach na
czarownice, może być już za późno, by cokolwiek ratować…
Filary Świata
spokojnie mogłabym podzielić na dwie części – przy pierwszej okropnie się
nudziłam, a przy tej drugiej czułam napięcie i dreszczyk emocji. O ile
niespecjalnie interesowały mnie igraszki łóżkowe Ari, tak samo polowanie na
czarownice i znikający świat Fae, były czymś ciekawszym. Miałam nawet momenty
totalnego zwątpienia, aż chciałam się poddać i przestać czytać, w szczególności,
że dziewczyna nie grzeszyła zbyt wielkim rozumem i jej zachowanie potrafiło
dobitnie grać mi na nerwach. No cóż, wszystko można zrzucić na jej młodziutki
wiek i samotność, ale to słabe usprawiedliwienie…
„Jeśli pozwolisz, by inni określali, kim jesteś, pozwolisz odebrać
sobie największą moc ze wszystkich.”
Ari po śmierci babki i matki została całkowicie sama.
Miejscowa ludność ledwo toleruje jej istnienie i najprościej by było, gdyby
znikła z ich otoczenia. Mimo kpin wciąż próbuje normalnie żyć, ale nawet zwykły
handel, którym się zajmuje, jest jej utrudniany, przez co jej spiżarnia zaczyna
świecić pustkami. Gdyby tego jeszcze było mało, podstępem zostaje wrobiona i
musi podarować jakiemuś mężczyźnie magiczny przysmak…
Fae to istoty, które nie przywiązują się do nikogo. Uważają,
że wszystko im się należy i nic nie muszą od siebie dawać – są próżni, nie
posiadają uczuć i lubią się bawić, w szczególności kosztem ludzi. Nie ważne, w
jaki sposób ich wykorzystują, liczy się kaprys i dobra zabawa!
„Z radością się poznaliśmy, z radością rozstaliśmy, z radością spotkamy
się ponownie.”
Ostatnie sto lub sto pięćdziesiąt stron to istna kolejka
górska, przy której ciężko wysiedzieć spokojnie. Nagle mdły i nużący nurt tej
historii nabrał rumieńców, pokazał pazura, a ja przestałam się nudzić tymi
miłosnymi przepychankami, które jak na mój gust, miały bardzo słabe filary, by
mogły wzbudzić większe emocje. Wprawdzie ten wątek był w pewnym stopniu
potrzebny, ale jego słaba kreacja powoduje mdły posmak na języku. Nie wiem, jak
to wygląda w innych książkach autorki, ale jeśli tak jak tutaj, to raczej
spasuję i nie będę sięgać po starsze tytuły spod jej pióra. Jest to jedyny
element, do którego muszę się przyczepić, do całej reszty nie mam żadnych
zarzutów!
Sama kreacja bohaterów jest bardzo przemyślana, Fae to takie
pustaki o szlacheckiej krwi, którym wszystko się należy, wcale się nie różnią
od ludzkich bogaczy, okoliczni mieszkańcy mają problem, by chociaż spróbować
kogoś poznać, zanim zaczną go osadzać (to akurat nic zaskakującego) i tylko
nieliczne osóbki w tej historii da się polubić. Ubóstwiam Aherna i nawet tego
niezdecydowanego Nealla, czy też Morag, ale nie mogę przeboleć tego, że Ari
brakło charakteru. Niby cicha myszka, o której nie można powiedzieć, że jej się
nie lubi, ale jej głupota po prostu boli i wkurza. Jak dla mnie, była zbyt
naiwna…
Jak na pierwsze spotkanie z twórczością autorki nie jest
źle, ale nie ma też szału. To dopiero pierwszy tom tej historii i wiem, że w
każdej chwili wszystko może jeszcze nabrać odpowiedniego tempa i rumieńców. I
właśnie na to liczę, że drugi tom będzie o wiele lepszy! Ten świat ma ogromne
możliwości, wystarczy tylko nad nim troszeczkę popracować…
Moja ocena: 6/10
Liczba stron: 528
Data premiery: 14 stycznia 2019
Wydawnictwo: Initium
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.