Wiosna pełną parą, więc mamy również wysyp nowości na rynku
wydawniczym. Tym razem w moje łapki trafiła książka o słodziutkim tytule –
Wiśniowe serce. Akurat miałam chęć na coś lekkiego, a patrząc na wiek głównej
bohaterki, spodziewałam się, że nie będzie to wymagająca pozycja. Czasami
trzeba oderwać się od rzeczywistości i po prostu dobrze bawić. Dlatego, w
takich momentach sięgam głównie po młodzieżówki, owszem, nie zawsze ten wybór
jest trafny, bo zdarzają się różne „buble”, ale w przypadku tej lektury nie
miałam żadnych obaw. Może dlatego, że wiśnie są mi bardzo bliskie… od dziecka
mam ksywkę „wiśnia”, więc ciężko jest mi się im oprzeć, choć zamiast słodyczy
posiadają w sobie dużo kwasu!
Trzynastoletnią Cherry czekają wielkie zmiany – jej ociec
się zakochał i zamierza przeprowadzić się do swojej dziewczyny. Cherry od
zawsze marzyła, by mieć matkę, ale nie spodziewała się, że w komplecie dostanie
cztery siostry…
Nowe miejsce to nowy start…
Ojciec wraz z córką stają się częścią zwariowanej rodziny
Tanberry. Nie ma czasu na rozterki, kiedy na horyzoncie pojawiają się pierwsze
problemy, a nawet i miłość!
W tym wielkim domu na szczycie nadmorskiego klifu, w
turystycznej miejscowości, jest także chłopak, ale on należy do jednej z
przybranej sióstr…
Kiedy wszystko w domu kręci się wokół Honey i nowego
rodzinnego biznesu, Cherry stara się panować nad uczuciami i trzymać z daleka
od Shaya…
Czy pozostanie lojalna wobec kapryśnej Honey, a może pójdzie
za głosem serce i wbrew rozumowi, wybierze Shaya?
Miałam rację! Wiśniowe serce to lekka i całkiem przyjemna
lektura, którą chłonie się w ekspresowym tempie. Czasami dobrze tak poczytać o
problemach trzynastolatek i zapomnieć o swoich… No właśnie, wiek bohaterów to
chyba było jedyne, co w tym wszystkim mi przeszkadzało. Gdyby byli tak ze dwa
lata starsi, byłoby wręcz idealnie. No cóż, nie będę się czepiać, bo to tylko
taki mały niuansik (a ja jestem stara i jak to mówią – zapomniał wół, jak
cielęciem był), który całkowicie nie wpływa na odbiór historii. A jak dobrze
pamiętamy lub też nie, mając te naście lat, problemy takie jak pierwsza miłość
są ogromne niczym głazy (chciałabym mieć takie zmartwienia), co powoduje
zabawne komplikacje…
Cherry to zwykła nastolatka, której jedyną wadą jest
wybujała wyobraźnia… niby nie ma w tym nic złego, ale dziewczyna zmyśla wiele
historii i opowiada je w swoim otoczeniu. Nigdy nie należała do grona lubianych
osób, dlatego stwierdziła, że lepiej ubarwić swoje życie, by czymś
zainteresować potencjalne koleżanki i kolegów. Niestety, kłamstwa mają krótkie
nogi, w szczególności, jeśli ich twórca zaczyna się w nich gubić… przeprowadzka
miała być dla niej nowym startem – koniec z kłamstwami, ale to nie jest takie
proste! Cherry nie tylko musi wybierać między przyrodnią siostrą, a jej
chłopakiem, ale także zacząć panować nad sobą i przestać oszukiwać innych.
Inaczej, znów może zostać wyrzutkiem…
Niby jest to zwykła młodzieżówka, ale ta historia posiada
głębsze dno. Nie tylko skupiamy się na wyolbrzymionych nastoletnich problemach.
Widzimy, jak główna bohaterka próbuje zaakceptować samą siebie. Autorka w
świetny sposób wykreowała Cherry i mimo jej kłamstw nie jesteśmy tym
zażenowani, a zwyczajnie jej współczujemy. Niestety, ale Cherry mimo młodego
wieku ma mnóstwo kompleksów nie tylko z powodu swojego wyglądu, a jest w
połowie japonką, ale dlatego, że inne koleżanki z jej szkoły, pastwiły się nad
nią i nie akceptowały jej odmienności. To ten najsmutniejszy akcent w tej
historii…
Bądźmy szczerzy, nawet mimo tego ukrytego dna, ta historia
nie należy do skomplikowanych. Zdecydowanie jest dedykowana dla nastolatków, w
przedziale od jedenastu do czternastu lat, co jest rzadkością na naszym rynku
wydawniczym. Oczywiście, to nie znaczy, że starszy czytelnik nie znajdzie w tej
książce niczego dla siebie! Na pewno, to dobry sposób, by przypomnieć sobie,
jak to było za małolata i jak rozmawiać z takimi dzieciakami. Ten wiek to jedna
wielka burza hormonów, czasami ciężko za tym nadążyć. A wpleciony w to wątek
miłosny dokładnie to pokazuje, bo relacja między tą dwójką wzięła się dosłownie
z niczego… i pokusiłabym się tutaj o stwierdzenie, że to mało wiarygodny
element fabuły, ale biorąc poprawkę na szalejące hormony, jestem w stanie w to
uwierzyć.
To dopiero pierwszy tom serii Bombonierki, a już zdążyliśmy
zmierzyć się z masą przeróżnych problemów. Aż jestem ciekawa, w jaki sposób
autorka zamierza pociągnąć to dalej… niby zostaje nam jeszcze Honey, która do
uroczych dziewczynek nie należy i na pewno będzie wszystko komplikować, ale
obawiam się, że kolejna część może wypaść słabo, ale tym będziemy zajmować się
później!
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 280
Data premiery: 24 kwietnia 2019
Wydawnictwo: IUVI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.