maja 15, 2017

Sui Ishida - Tokyo Ghoul t.8

Wciąż jeszcze przeżywam wydarzenie, które były w siódmym tomiku „Tokyo Ghoul”. Wciąż buzuje we mnie krew, chociaż to jeszcze nie koniec, przecież ofensywa BSG wciąż trwa. Dlatego, żeby zaspokoić swoją ciekawość i opanować szalejącą burzę pytań w mojej głowie musiałam jak najszybciej zapoznać się z następną częścią. Tylko dzięki niej mogłam zapanować nad moim wewnętrznym chaosem. Cieszy mnie tylko to, że jeszcze nie jest to koniec mojej przygody z tym tytułem. Choć niedługo nieubłaganie będę musiała zakończyć ten etap. Tylko po to, żeby rozpocząć przygodę z „Tokyo Ghoul:re”…

Na drodze BSG pojawiła się Sowa. Ghul, który dziesięć lat temu siał spustoszenie. Gołębie przygotowują się do walki z nim, choć wiedzą, że większość z nich może tego nie przeżyć…
Kim jest tajemnicza Sowa?
Kaneki, w którym w końcu obudził się ghul, odnajduję Touke i Ayato – ostatnich z rodu Kirishima. Rodzeństwo skacze sobie do gardeł. Touka nie może pojąć, dlaczego jej brat wstąpił do Aogiri, a Ayato twierdzi, że jego siostra jest słaba, a to doprowadzi do jej śmierci…
Czy rodzeństwo znajdzie wspólny język?
Czy teraz wszystko wróci do normy?
Kto wygra tę walkę, ghule, czy BSG?


Z „Tokyo Ghoul” jest jeden zasadniczy problem. Mianowicie kiedy czytelnik myśli, że nadejdzie w końcu upragniona chwila spokoju, zostaje na niego wylany kubeł zimnej wody, bo znów pojawiło się więcej pytań niż odpowiedzi. Owszem akcja wciąż prze do przodu i nie pozwala się nudzić, ale niektóre zabiegi wykonane przez autora są zbyt zaskakujące i zbyt słabo uargumentowane. Prowadzi to do lekkiej dezorientacji, choć zapewne wszystko się wyjaśni wraz z kolejnymi częściami. Tym razem również jest podobnie, choć to tylko drobny szczegół powoduje ten stan. Drugim skutkiem ubocznym jest wielki głód czytelniczy, wciąż chce się więcej i więcej, a każdy tomik wydaje się być za krótki…

Kaneki diametralnie się zmienił. To już nie ten sam pogodny i łagodny chłopiec. W końcu zaakceptował fakt, że jest ghulem – potworem w ludzkiej skórze. Wydaje się być wypruty ze wszelkich emocji. Czy będzie bezwzględnym i przerażającym ghulem? A może to tylko jego maska, którą nałożył, żeby przetrwać w tym okrutnym świecie? Jego umiejętności bojowe są zaskakujące, owszem wcześniej dużo ćwiczył i widać, że teraz skutecznie to wykorzystuje, ale mimo wszystko robi to ogromne wrażenie. Zmienił się nie tylko z charakteru, także z wyglądu. Jego włosy zrobiły się białe, twarz spoważniała, oczy nie wyrażają emocji… Maszyna, czy potwór?

Niestety, ale spodziewałam się więcej akcji w tym tomiku, a było jej znacząco mniej. Po ostatnim oczekiwałam czegoś bardziej spektakularnego, a tymczasem musiałam zadowolić się tym, co znalazłam na stronach ósmej części. Zdecydowanie dla mnie to za mało. Owszem jest wiele plusów, ale te ciągłe niewiadome zaczynają mnie irytować, bo tak naprawdę został wyjaśniony po części tylko jeden wątek, a co z resztą? Do tych pozytywnych aspektów, możemy zaliczyć wspomnienia z dzieciństwa Touki i Ayato, można bardziej zrozumieć rodzeństwo i to, co je ukształtowało, choć to tylko strzępki informacji. Kolejnym atutem był krótki flashback na temat Sowy, który miał na celu podkreślić potęgę tego ghula.

Pojawiła się kolejna tajemnicza postać, która na moje oko może dużo nabruździć, którejś ze stron. Nie będę wam na razie zdradzała, kim ten ktoś jest. Nie popsuje wam tej zabawy, na to nie liczcie. Zresztą sama zbyt mało wiem, aby tworzyć jakieś teorie. Zakończenie także nie pozostawia nam żadnych złudzeń – będzie się jeszcze się działo. A ja już myślałam, że może jednak wszystko będzie po staremu, nie no to taki żart, przecież byłoby zbyt nudno, żeby tak mogło być. Autor ewidentnie przygotował jeszcze wiele niespodzianek. Mam tylko nadzieję, że moje nerwy będą mogły to wszystko znieść, a ja się przez przypadek nie wykończą tymi wszystkim szalejącymi emocjami.

Czy też zauważyliście, że z tomu na tom, każda okładka jest coraz piękniejsza? Ja nie mogę się na nie napatrzeć! Tyle razy zachwycałam się kreską, którą można podziwiać na stronach mangi, ale okładki… chyba zacznę oprawiać sobie w ramki. Cudne są!



Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 216
Data premiery: 15 czerwca 2016
Wydawnictwo: Waneko      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.

Copyright © 2016 Recenzje Mystic , Blogger