Dziesięć tomów „Tokyo Ghoul” już za mną. Za każdym razem,
kiedy sięgam po tę mangę, wkraczam w fascynujący, ale bardzo brutalny świat. Do
tej pory nie było tak, żebym zawiodła się na tym tytule. Co oczywiście bardzo
mnie cieszy. Rzadko się zdarza, żeby moja fascynacja jakąś serią trwała tak
długo, przynajmniej jeśli chodzi o książki, zawsze coś w pewnym momencie musi
się zepsuć, a ja czuje tylko gorycz porażki i zniechęcenie do dalszego
czytania. Jednak w tym przypadku jest inaczej i zastanawiam się, ile jeszcze to
potrwa, w szczególności, że seria ma kontynuację, której najbardziej się
obawiam…
Kaneki poszukuje doktora Kanou. Wraz ze swoją drużyną trafia
na jego trop…
Jest coraz bliżej odkrycia prawdy.
Na jego drodze stają ghule z Aogiri, a także tajemniczy
zbieg z Cochlei…
A także jednookie ghule…
Kaneki nie mogąc poradzić sobie z nowym przeciwnikiem,
pragnie stać się silniejszy!
Co zrobi, aby tego dokonać?
Jednak kiedy światło się zapala, zszokowany Kaneki widzi
Rize…
Czy tylko ja mam takie wrażenie, że każda kolejna część
„Tokyo Ghoul”, wprowadza do fabuły coraz to więcej zawiłości? Akcja wciąż się
zagęszcza, a tu zbliża się zakończenie pierwszej serii. Świat stał się bardziej
rozbudowany i wciąż nie mogę wyjść spod wrażenia tego tomiku. Momentami nie nadążałam
z przyswajaniem wszystkich informacji, musiałam na chwile odkładać lekturę,
żeby ochłonąć. Uwierzcie mi, że pewne kwestie mimo pozornego rozwiązania,
pozostawiły we mnie wiele pytań. A zakończenie, no cóż, mogę o nim powiedzieć…
ostatni rozdział wprawia w osłupienia. Brak mi po nim słów. Ciężko mi to
opisać, co w tamtym momencie czułam. Szok i niedowierzanie to zdecydowanie za
mało.
Jednookie ghule są silniejsze niż te zwykłe. Wciąż o nich
jednak brakuje informacji. Na ten moment wiadomo, że mogą powstać w przypadku
przeszczepienia worka Kakuhou. Nie mniej jednak wydaje się, że nie wszystkie
takie przeszczepy mogą się udać. Taka loteria, przecież zawsze biorca może
odrzucić to, co nie należało wcześniej do niego. Zastanawiający jest fakt, czy
jest możliwość urodzenia żywego dziecka, którego rodzicami byłby ghul i
człowiek. Na ten temat była już wzmianka, że byłoby to niemożliwe, może po
prostu nigdy nie słyszano o takim przypadku… W każdej legendzie musi być jakieś
ziarnko prawdy.
Nasz główny bohater zaczyna mnie przerażać. Owszem, czekałam
na jego przemianę, która niezmiernie mi się spodobała, ale po tym tomiku
zastanawiam się, czy faktycznie jest z nim wszystko w porządku. Zdaję sobie
sprawę, że tortury musiały wywrzeć na nim jakiś wpływ, jednak wcześniej
stwarzał pozory w miarę normalnego chłopaka, który zaakceptował swoja nową
naturę, a teraz ewidentnie jest z nim coś nie tak. I tak się zastanawiam, do
czego będzie jeszcze zdolny, żeby dopiąć swego. Jak daleko posunie się w tym swoim
nagłym i jakże szokującym obłędzie? Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć.
Jestem w kropce.
„Tokyo Ghoul” jest niczym kolejka górska, która pędzi z
zawrotną prędkością. Nie sposób się nudzić przy tym tytule. Mimo tylu części
wciąż potrafi zaskakiwać. Czasem bardziej, czasem mniej, ale jednak wciąż
wywiera niemałe wrażenie na czytelniku. Moja fascynacja wciąż jest podsycana, a
ja nie mogę się temu oprzeć. Pokochałam ten świat wykreowany przez autora,
który posiada tak wiele zagadek do tej pory jeszcze nierozwiązanych. Jestem
ciekawa, jak zostanie rozwinięta akcja z ostatniej strony, bo w tym momencie
potencjał posiada ogromny i oby nie został zmarnowany. A tego obawiam się
najbardziej, choć jeszcze do tej pory się nie zawiodłam, to obawy zawsze pozostaną.
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 216
Wydawnictwo: Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.