Jak już wiecie, jestem fanką „Ataku Tytanów”, więc nic
dziwnego, że w moje ręce również trafił spin-off serii „Atak Tytanów: Bez Żalu.
Levi – Narodziny”. No sami rozumiecie, był to mój taki „must have”. Choć
wiedziałam, że Hajime Isayama tym razem tej historii nie tworzył, postanowiłam
przymknąć na to oko, bo oficjalnie manga jest zaliczona do kanonu, także jest
wstępem do głównej historii. W dodatku skupia się na jednej z bardziej
charakterystycznych postaci z tego uniwersum, a jest nią nie kto inny, jak Levi.
Moje zdanie na jego temat powinniście znać, czy te wydarzenia wystarczą, abym
je zmienił?
W podziemnym mieście grasują rabusie. W takich slumsach to
nic dziwnego, ale oni używają sprzętu do manewrów przestrzennych. I wcale nie
wyglądają na zwykłych amatorów. Posługują się nim równie dobrze, co żołnierze
korpusu zwiadowczego, w szczególności patrząc na szefa bandy Levia…
Erwin, pułkownik korpusu zwiadowczego, pewnego dnia składa
mu propozycję…
Oto Levi i jego początki, jego droga, którą musiał pokonać,
aby z podziemi dostać się do zwiadowców. I to wszystko za nim został ogłoszony
najsilniejszym żołnierzem ludzkości.
Nie mogę wam napisać, że jestem zachwycona. Owszem, manga
jest ciekawa, posiada dosyć interesujący wątek, ale jest trochę chaotyczna i
wiele w niej niedopowiedzeń. Najważniejsze jest to, że nie wpływa to na odbiór
przedstawionej historii. Ale, najbardziej, co mnie raziło po oczach to kreska.
Nie mogłam się do niej przyzwyczaić. Po stokroć wolę tę charakterną od Hajime
Isayamy. Ta była dla mnie zbyt cukierkowa, niepasująca do klimatu tego świata.
Po prostu to nie to samo. W niektórych kadrach brakowało mi w niej dynamiki,
wszystko było statyczne. Wyglądało to tak, jakby bohaterowie urządzili sobie
pogawędkę na dachu, zamiast próbować zgubić pościg. Ot, takie małe
niedopracowanie.
„Nie wiedziałem… Nie mogłem wiedzieć… Choć wierzyłem we własne
możliwości… I w wybory towarzyszy, którym ufałem. Nikt nie mógł przewidzieć,
jak to się skończy…”
Levi, Farlan, Isabel, ta trójka wydaje się być bardzo zżyta
ze sobą. Isabel traktuje Levia, jak brata. Nawet nazywa go „brachol”. Każde z
nich ma swoją własną historię i powód, przez który znalazło się u boku swojego przywódcy,
choć starają się go tak nie traktować, bo wiedzą, że Levi by tego nie chciał.
Erwin natomiast uważa, że w przyszłości mogą być „jednym ze skrzydeł
rewolucji”. Innym żołnierzom wcale się nie podoba, że będą u swojego boku mieć
zwykłych bandziorów. Nie mogą pogodzić się z tym faktem, nie potrafią im
zaufać, ani nie wierzą w ich umiejętności. Są dla nich zbędni i z pewnością
znaleźliby się tacy, którzy chętni by ich widzieli w paszczy tytana.
Oprócz dołączenia tej trójki do korpusu zwiadowców, w tym
wszystkim jest coś głębszego. Za tym wszystkim kryje się plan, jak i jednej,
tak i drugiej strony. Każde ma swoje ukryte cele. Tylko komu powiedzie się
realizacja zdania? Szkoda tylko, że ta manga jest tak krótka, bo wydaje mi się,
że całość można było o wiele lepiej przedstawić. A tak wszystko gna na łeb i na
szyję. Z jednej strony to tylko spin-off, ale wolałabym, gdyby było więcej
szczegółów, które idealnie dopełniłyby cały klimat. Nie jest źle, ale zawsze
mogłoby być lepiej. Jestem także ciekawa, jak zostało to pokazane w wersji
animowanej, bo wiem, że taka też istnieje. Na pewno do niej zajrzę, bo to tylko
dwa odcinki z tego, co mi wiadomo.
Wydanie naszej mangi jest całkiem estetyczne, choć nie
podoba mi się okładka. Levi ma tam bardzo dziwne kolory. Jest jakiś zielonkawy,
jakby się pochorował. W środku znajdują dwie kolorowe strony, które na
szczęście wyglądają o niebo lepiej. Chciałabym także poznać lepiej Isabel i
Farlana, bo wydają się całkiem interesującymi postaciami. Pewnie nie będzie mi
to dane, ale marzyć zawsze można. Jedyne co mogę na ten moment o nich
powiedzieć to, na pewno charakterem odbiegają od Levia i tworzą niezłą
mieszankę wybuchową. Nawet trochę go przyćmili swoją osobowością. Ale, to tylko
moja subiektywna opinia. W ostatnim rozdziale zostało też pokazane coś, czego
bym się po tym kurduplowatym kapitanie nie spodziewała. W głównej mandze czegoś
takiego nie zauważyłam i powiem wam, że to trochę poprawia jego wizerunek w
moich oczach.
Moja ocena: 7/10
Liczba stron: 164
Data premiery: 28 maja 2015
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Liczba stron: 164
Data premiery: 28 maja 2015
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Oryginał: Hajime Isayama
Scenariusz: Gun Snark (Nitroplus)
Rysunki: Hikaru Suruga
Scenariusz: Gun Snark (Nitroplus)
Rysunki: Hikaru Suruga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Każdy kolejny komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy ! Przeczytałeś pozostaw po sobie ślad !
Podoba Wam się mój blog, dodajcie go do obserwowanych i bądźcie na bieżąco :) Natomiast jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Na wszystkie chętnie odpowiem.